Zbliżają się
kolejne wybory – tym razem samorządowe. Ilu polskich obywateli tym razem
pójdzie do urn? Czy tak, jak cztery lata temu, niespełna 50 procent? Jest
jeszcze kilka miesięcy, których dobrze byłoby nie zmarnować. Moim zdaniem ważną
rolę w zwiększeniu frekwencji wyborczej w Polsce może odegrać Kościół. Ale
konieczna jest zmiana podejścia do tematu z jego strony.
Wyniki frekwencji w wyborach w minionych dwóch
dekadach powinny skłaniać nie tylko do rytualnych już niemal narzekań, ale do
podjęcia zarówno refleksji, jak i intensywnych działań. Chodzi nie tylko o
rozpoznanie możliwych przyczyn utrzymującego się od wielu lat stanu, lecz
znalezienie sposobu, na jego zmianę. Wygląda na to, że znaczące zadanie ma tu
do wypełnienia Kościół katolicki.
Pod względem
liczebności udziału w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego Polska
znalazła się w kontynentalnym ogonie. Do urn poszło mniej niż jedna czwarta
uprawnionych. Marnym pocieszeniem jest fakt, że są w Europie kraje, które pod
tym względem wypadły jeszcze gorzej. Trudno również uznać za wystarczające
wytłumaczenie, że Parlament Europejski daleko i wielu mieszkańców naszego kraju
nie odnosi jego działań bezpośrednio do swojej codziennej egzystencji, więc się
nie interesuje jego składem. Łatwo sprawdzić, że w minionym ćwierćwieczu
frekwencja wyborcza w Polsce tylko raz przekroczył 65 procent (w drugiej turze
wyborów prezydenckich w roku 1995 - 68,23 procent). Absencja wyborcza po roku
1989 obejmuje zwykle od 30 do 50 procent uprawnionych. W wyborach do
europarlamentu nigdy nie była mniejsza niż 75 procent.
Kościół
ponagla
Nic dziwnego,
że przed kolejnymi powszechnymi głosowaniami podejmowane są rozmaite akcje
nakłaniające Polaków, aby wzięli w nich udział. Systematycznie włącza się do
nich Kościół katolicki. Biskupi i księża w rozmaitych formach przekonują, że pójście
do urna jest nie tylko prawem, ale także obowiązkiem. Również przed
tegorocznymi majowymi wyborami katolicy otrzymali od swych pasterzy ponaglenie
w tej kwestii. Z dwutygodniowym wyprzedzeniem Prezydium Konferencji Episkopatu
Polski wydało „oświadczenie w sprawie wyborów do Parlamentu Europejskiego
2014”. Czytamy w nim m. in. „Najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego po
raz kolejny przypominają nam wagę tej instytucji, a także naszą za nią
odpowiedzialność. Wskazują też, że głosowanie jest prawem i obowiązkiem każdego
obywatela. Poprzez wybór osób, którym na sercu leży autentyczne dobro Europy i
Polski, możemy przyczynić się – jak zachęcał nas do tego św. Jan Paweł II – do
budowania europejskiej wspólnoty ducha, opartej na duchowych wartościach, które
ją kiedyś ukształtowały. Europę trzeba bowiem budować nie tylko na wartościach
ekonomicznych, ale przede wszystkim opierając ją na tych wartościach duchowych,
które budują solidny fundament jedności”.
Nasz episkopat
włączył się w apel Biskupów Wspólnoty Europejskiej i przypomniał, że idąc do
urn i oddając głos zgodnie z własnym dobrze uformowanym sumieniem, „poprzez
naszych przedstawicieli, którzy będą działać w Parlamencie Europejskim w duchu
św. Jana Pawła II – my sami będziemy
mogli wypełnić te zobowiązania, które w odniesieniu do budowania jedności
europejskiej pozostawił nam św. Jan Paweł II”.
Odporni
katolicy
Odwołanie się
do św. Jana Pawła II, którego kanonizacja wciąż jeszcze bardzo świeżo jest obecna
w sercach i umysłach wielu polskich katolików, niewiele wzmocniło skuteczność
pasterskiego wezwania. Małą skutecznością wykazywały się podobne wezwania
kierowane do wyborców w poprzednich latach, nawet wtedy, gdy sam sekretarz generalny
KEP obwieszczał publicznie, że świadoma rezygnacja z udziału w wyborach
parlamentarnych to „grzech zaniedbania”, a przewodniczący episkopatu
przypomniał o obowiązku moralnym wzięcia udziału w głosowaniu. W 2007 r. we
wszystkich kościołach w Polsce został odczytany list, w którym biskupi napisali
m. in. „Bierność, izolowanie się, ucieczka w prywatność, sprzeciwiają się
godności osoby ludzkiej, która z natury jest istotą społeczną i powinna być
podmiotem, zasadą i celem wszystkich przedsięwzięć społecznych, także
politycznych. Te naturalne zobowiązania, ciążące na każdym człowieku, są
jeszcze wzmocnione przez wymogi wiary chrześcijańskiej”. Siedem lat temu do urn
poszło w Polsce 53,88 procent uprawnionych.
Odporność
znacznej części katolików nawet na tak stanowcze zachęty i mocne argumenty musi
skłaniać do zastanowienia. Zwłaszcza w kraju, w którym obecność Kościoła w
sferze politycznej uznaje za oczywistą zdecydowana większość liczących się w
niej sił, a po wsparcie dla rozmaitych politycznych inicjatyw i pomysłów
systematycznie zwracają się do niego przedstawiciele najróżniejszych opcji,
także tych, którym wydawałoby się, z Kościołem nie po drodze.
Nowa
mentalność
Myślę, że
względna efektywność kościelnych wezwań do aktywności wyborczej w dużej mierze
wynika z ich doraźności i podejściu do problemu niejako w kategoriach potrzeby
chwili. Tymczasem niezbędna jest permanentna, systematyczna formacja,
przygotowująca polskich katolików do świadomego i bardzo czynnego uczestnictwa
w życiu społecznym i politycznym. Udziału, którego szczególną formą jest
pójście do urn.
Biskup Rzymu
Franciszek w adhortacji apostolskiej „Ewangelii gaudium” mówiąc o laikacie
zwraca uwagę: „Nawet jeśli zauważa się większe uczestnictwo wielu w posługach
świeckich, zaangażowanie to nie znajduje odzwierciedlenia w przenikaniu
wartości chrześcijańskich do świata społecznego, politycznego i ekonomicznego.
Wiele razy ogranicza się do zadań wewnątrzkościelnych bez rzeczywistego
zaangażowania w zastosowanie Ewangelii w transformacji społeczeństwa” i dodaje,
że formacja świeckich oraz ewangelizacja kategorii zawodowych i intelektualnych
stanowią ważne wyzwanie duszpasterskie. Wyjaśnia też, że „Polityka, tak
oczerniana, jest bardzo wzniosłym powołaniem, jest jedną z najcenniejszych form
miłości, ponieważ szuka dobra wspólnego. Musimy się przekonać, że miłość «jest
nie tylko zasadą relacji w skali mikro: więzi przyjacielskich, rodzinnych,
małej grupy, ale także w skali makro: stosunków społecznych, ekonomicznych i
politycznych»”. Wyraża również przekonanie, że otwarcie się na transcendencję
mogłoby uformować nową mentalność polityczną i ekonomiczną, która pomogłaby
przezwyciężyć absolutną dychotomię między ekonomią i wspólnym dobrem
społecznym. A cytując biskupów z USA przypomina, iż bycie wiernym obywatelem
stanowi cnotę, a uczestnictwo w życiu politycznym jest moralnym obowiązkiem.
Dusza i ciało
W ciągu
ostatnich kilkunastu lat aktywność polityczna w Polsce w ogromnej mierze
została sprowadzona do gry, opartej na sztucznie kreowanym konflikcie i
powierzchownych emocjach. Tak jest prezentowana w mediach i tak postrzega ją spory
odsetek obywateli, w tym również bardzo liczni katolicy. Wielu nie chce się
zgodzić na takie rozumienie polityki, mają jednak poczucie osamotnienia i
bezradności. W tej sytuacji Kościół wydaje się aktualnie jedyną siłą i jedyną
instytucją, zdolną do podjęcia systematycznego kształtowania postaw
obywatelskich znaczącej części społeczeństwa i uczenia na dużą skalę
konstruktywnego, nastawionego na dobro wspólne, udziału w życiu politycznym.
Aby wspólnota Kościoła mogła skutecznie podjąć to niezbędne dla przyszłości
kraju zadanie niezbędne jest nie tylko opracowanie łatwych do realizacji
programów formacyjnych adresowanych do świeckich, ale także zainicjowanie
politycznej formacji duchowieństwa. Jej celem nie byłoby przygotowanie do
wspierania konkretnych partii i ugrupowań istniejących na scenie politycznej,
lecz do towarzyszenia świeckim podejmujących na różnych szczeblach aktywność i kształtowania
ich sumień zgodnie z zapisanym przez Benedykta XVI wskazaniem: „Sprawiedliwy
porządek społeczeństwa i państwa jest centralnym zadaniem polityki”.