Taką usłyszałem opowieść:
„To chyba jedna z naszych cech
narodowych. Lekceważenie drugiego człowieka. Lekceważenie okazywane z
całą bezwzględnością i brutalnością. Pokazywanie innym, jak bardzo mamy
ich gdzieś. Jak nam na nich nie zależy. Tak, żeby przestali o sobie
myśleć w kategoriach wartości i godności. Tak, żeby sami stracili do
siebie szacunek.
Oczywiście, wiadomo, człowiek nie jest
przedmiotem. Trzeba go traktować podmiotowo. Doceniać, że jest kimś,
osobą. Ale tak długo, jak długo jest do czegoś potrzebny. Potem bez
słowa wyrzuca się go na śmietnik. Bo już jest zbędny. Tak, bez słowa.
Nawet się mu nie mówi, że już dziękujemy, że teraz poradzimy sobie sami,
że wniósł jakiś wkład w dzieło. Nie, po prostu, przestaje się go
zauważać. Jakby nagle zamienił się w powietrze. Jakby stał się idealnie
przeźroczysty. Jakby przestał być widoczny. Kto by się tam przejmował,
że mógł mieć jakieś plany, nadzieje. Jego problem. Niech sobie teraz
radzi. A przede wszystkim, niech się sam domyśli, że jest zbędny. Że już
mamy go dość. Że powinien odejść. Niech spada.
A kiedy
próbuje się czegoś dowiedzieć, gdy łomocze do drzwi, wydzwania,
dopytuje, wtedy wielkie zdumienie. Jakby się go pierwszy raz na oczy
widziało. Zaskoczenie, że w ogóle jeszcze istnieje. Że czegoś się
domaga. Że chce wiedzieć, na czym stoi.
Nie rozumiem, skąd to
pragnienie poniżenia drugiego. Pokazania mu, że nie jest nic wart,
nawet jeżeli wczoraj słyszał coś zupełnie innego i wydawało się, że jest
niezastąpiony. Czy to sposób na dowartościowywanie samego siebie?
Pokazywanie i podkreślanie własnego znaczenia? Leczenie kompleksów?
Ta
wystudiowana obojętność. Ta pogarda. To podkreślanie, że kompletnie się
nie liczysz. Skąd się to w ludziach bierze? Z genów? Czy z własnego
doświadczenia? Z potrzeby skrzywdzenia drugiego człowieka?
Ci,
którzy lekceważą innych popełniają jednak błąd. Zapominają, że człowiek
lekceważony staje się wrogiem. Ich wrogiem. A lekceważenie wroga, to
poważny błąd, zwykle prowadzący do klęski. Ja wrócę. Wtedy, gdy będą się
tego najmniej spodziewali. Dam im popalić. Pokażę im, że jestem
niezbędny. Będą mnie jeszcze prosić, błagać, abym dla nich pracował. Ale
wtedy już nie będę miał dla nich czasu...”.
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)