Padło kilka dni temu na mnie. Na mój widok jego twarz rozpromieniła się, a oczy zabłysły, jak u myśliwego, który wypatrzył zdobycz. „Witam, witam” - zawołał kordialnie, potrząsając moją dłonią. „Z nieba mi spadasz, bo o bladym świcie natknąłem się w sieci na coś, co muszę ci koniecznie pokazać z racji twoich zajęć i funkcji”. Kilka sekund później wpatrywałem się w ekran jego wypasionego smartfona, na którym widniał rysunek, a właściwie połączenie fotografii z rysunkiem. Bez trudu rozpoznałem korytarz jednej z ważnych instytucji życia politycznego. Obrazek podzielony był w pionie na dwie scenki. Na górnej grupa reporterów z mikrofonami, aparatami fotograficznymi i kamerami biegła w jedna stronę, a nad nią unosił się dymek informujący, że jeden z polityków o znanym nazwisku napisał tweeta. Poniżej ta sama grupa pędziła w przeciwnym kierunku, krzycząc, że inny znany polityk czyta atlas popularnych zwierząt.
Zrobiłem pokerową minę i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Znajomy nie krył rozczarowania moją postawą. „Kwintesencja dzisiejszym mediów w naszym kraju” - rzucił zjadliwie i wpatrzył się w moje oblicze. „Wiesz, ile naprawdę ważnych rzeczy wydarzyło się w ostatnich dniach w Polsce i na świecie, o których nikt się nie dowiedział, bo dziennikarze zajęci byli takimi właśnie pseudo tematami? Czy robienie ludziom sieczki z rozumu nie jest grzechem albo czymś w tym rodzaju? Gdzie tu jest odpowiedzialność, gdzie tu jest jakaś hierarchia ważności, gdzie tu jest jakaś refleksja nad własną pracą?” - zagrzmiał po chwili, gestykulując przy tym dramatycznie.
W tym momencie na jednym z korytarzy w pałacu mojej pamięci mignęło mi wspomnienie sprzed paru dni. Były to liczne komentarze mojego znajomego zamieszczone w portalach społecznościowych w związku z dwoma uwiecznionymi na obrazku wydarzeniami. „Skoro to takie nieważne, to dlaczego poświęciłeś tym sprawom aż tyle uwagi i wysiłku, żeby je gdzie się tylko da komentować?” - zapytałem z powagą i troską.
Znajomy łypnął na mnie ostrzegawczo, po czym machnął ręką i bez pożegnania się oddalił.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM