Zostałem niedawno przyłapany. Ktoś ze znajomych, który podzielił się
ze mną pewną ważną informacją, nakrył mnie na weryfikowaniu podanych
przez niego rewelacji w rozmowie z kilkoma innymi osobami. „Myślałem, że
mi ufasz” - powiedział z nieskrywanym rozżaleniem w głosie. „Ależ ufam”
- zapewniłem szczerze. „To dlaczego sprawdzałeś prawdziwość tego, co ci
przekazałem?”. „Tak już mam” - odrzekłem z poważną miną. „Zawsze staram
się korzystać z wielu źródeł wiadomości”. Znajomy nie krył
rozczarowania. Wyraźnie chciał mieć monopol na informowanie mnie o
niektórych sprawach.
Ostatnio mało kto zauważa, że papież
Franciszek w homiliach podczas porannych Mszy św. w Domu Świętej Marty
porusza bardzo ważne i aktualne tematy. Kilka dni temu komentował
fragment Starego Testamentu opowiadający o tym, co spotkało Nabota,
który nie chciał królowi Achabowi sprzedać swojej odziedziczonej pod
przodkach winnicy. Rychło został oszczerczo oskarżony o bluźnierstwo i w
atmosferze religijnego uniesienia ukamienowany. Król mógł już bez
przeszkód przejąć jego winnicę i przerobić ją na ogród warzywny.
Franciszek
zauważył, że taka sama historia wydarzyła się w dziejach Jezusa, to
samo spotkało św. Szczepana, a także wielu innych męczenników. Papież
zwrócił uwagę, że ten schemat pojawia się także w działaniach wielu
szefów państw. Zaczyna się od kłamstwa, a zniszczywszy człowieka
doprowadza się do jego osądzenia i potępienia.
„Także dziś, w
wielu krajach, stosuje się tę metodę: niszczenie wolnej komunikacji” -
powiedział Franciszek, wskazując jako przykład monopolizację środków
przekazu i ich zafałszowanie, co według niego prowadzi do osłabienia
demokracji. Kolejnym trybem tego mechanizmu jest, według Papieża,
sądownictwo. Sędziowie osądzają i skazują ofiary oszczerstw. Franciszek
powiedział, że w ten sposób rodzi się i narasta dyktatura. „Wszystkie
dyktatury zaczynały w ten sposób, poprzez zafałszowanie przekazu,
umieszczanie środków przekazu w rękach ludzi bez skrupułów, czy rządu
pozbawionego skrupułów” - powiedział. „Pierwszym krokiem jest
zawłaszczenie przekazu, a następnie zniszczenie, osądzenie i śmierć” -
dodał bardzo ostro.
Przypomniało mi się, co dziewiętnaście lat
temu mówił w polskim parlamencie inny Następca św. Piotra - Jan Paweł
II. Przestrzegał, że pojawia się dzisiaj poważna groźba zanegowania
podstawowych praw osoby ludzkiej i ponownego wchłonięcia przez politykę
nawet potrzeb religijnych, zakorzenionych w sercu każdej ludzkiej
istoty. Jest to groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem
etycznym, który pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego
punktu odniesienia, odbierając mu, w sposób radykalny, zdolność
rozpoznawania prawdy. „Jeśli bowiem "nie istnieje żadna ostateczna
prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej
kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie
stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się
przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm"».
Ostateczna
prawda, aby ludzie mogli ją odnajdywać, poznawać i nią się kierować,,
potrzebuje wolnej, niezmonopolizowanej komunikacji. To naprawdę
fundamentalna sprawa.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz