Podobno ci, którzy mieli możliwość obejrzenia głośnego ostatnio
serialu „Fargo”, opartego na filmie o tym samym tytule, który w roku
1996 zrealizowali bracia Joel i Ethan Coenowie, zwykle są przerażeni.
Przeraża ich ponoć świadomość, że jeden człowiek może wywołać tak wiele
zła, nie tylko samemu robiąc rzecz okropne, ale także w prosty sposób
skłaniając do potwornych działań innych, zupełnie obcych mu ludzi.
Czasami wystarcza mu do sprowokowania kogoś do zła jedno, dwa
przypadkowo rzucone zdania.
W innym popularnym aktualnie filmie,
zatytułowanym „Czarownica”, Angelina Jolie gra postać dowodzącą, że
doświadczenie zła może czyjeś pełne dobroci serce zamienić w kamień. Kto
widział, wie, że gdyby nie zdrada, jaka spotkała główną bohaterkę ze
strony człowieka, nic strasznego by się nie wydarzyło. Na szczęście
miłość jest silniejsza od zła i dzięki niej wszystko wraca do
pierwotnego stanu. Podobno w serialu „Fargo” też ostateczne zwycięstwo
odnosi para bohaterów, których połączyła prawdziwa, głęboka miłość.
Tak to wygląda w bajkach i telewizyjnych serialach. A w twardym realu?
Czasami
jest w nim tyle zła, że filmy i baśnie mogą się schować. Są w nim też
ludzie, dla których mnożenie zła wydaje się głównym zajęciem i
podstawowym celem życia. Chociaż różnie z tym bywa. John Steinbeck w
powieści „Myszy i ludzie” zauważył, że czasem człowiek popełnia
zbrodnię, a nie wie nawet, że robi coś złego.
Spotkałem kiedyś
człowieka, który miał bardzo dużo złych doświadczeń. Za wszystkie
nieszczęścia i cierpienia, jakie go spotkały, obwiniał jednego swojego
znajomego, który faktycznie bardzo go skrzywdził. Oszukał, zawiódł,
poniżył i wykorzystał do odniesienia własnego, znacznego sukcesu.
Ów
poraniony, nieszczęśliwy człowiek dostał na punkcie swojego
krzywdziciela obsesji. Wszystko w jego życiu zaczęło się obracać wokół
tamtego. Cokolwiek go spotykało, natychmiast odnosił do niego. Jeśli to
było coś złego, widział w nim przyczynę. Jeśli to było coś dobrego,
traktował zdarzenie jako element niewypowiedzianej wojny z tamtym. W
orbitę swoich urazów wciągnął rodzinę, bliższych i dalszych znajomych,
współpracowników i podwładnych. Gdy nie chcieli brać w tym wszystkim
udziału, zarzucał im, że przeszli na stronę jego wroga, że go zdradzili.
Stopniowo pogrążał się w coraz głębszej i gęstszej samotności.
Któregoś
dnia dostał wiadomość, że znajmy, którego uważał za korzeń wszelkiego
zła w swoim życiu, zginął w wypadku motocyklowym. Czy się ucieszył? Nie.
Wpadł w przerażenie. Nagle odkrył, że stracił punkt, wokół którego
skoncentrował całą swoją egzystencję. Jego życie straciło cel i sens.
Anna
Dymna powiedziała kiedyś, że każdy człowiek jest dobry. Nawet jak coś
zrobi bardzo złego, to na pewno dlatego, że był nieszczęśliwy. Rodzi się
więc pytania, czy twórcy filmu „Czarownica” mieli rację?
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz