czwartek, 11 lutego 2016

Kto niszczy ciekawość?

Jak zapowiedział, tak zrobił. Jeden z moich znajomych zabrał się za porządki wśród swoich znajomych na fejsbuku. Miał ich sporo, więc postanowił odchudzić grono. Musiał więc przyjąć jakieś kryteria, kogo zostawić, a kogo usunąć. Szybko zorientowałem się, że oczyścił listę przede wszystkim z tych, z którymi wiódł ostatnio gorące spory w najrozmaitszych kwestiach. „Co robisz?” – zaniepokoiłem się. „Jeśli pozbędziesz się wszystkich, którzy myślą inaczej niż ty i w inny sposób postrzegają świat, będziesz się dusił we własnym sosie. To nie jest twórcze” – przestrzegłem go, szczerze zatroskany. „Nie interesuje mnie, jak inni patrzą na rzeczywistość. Mam dość jałowych sporów. I uważaj, bo ciebie też wywalę” – odpowiedział chłodno, jak na luty przystało, nie kamuflując wcale groźby pod moim adresem.
Lekko zmrożony takim obrotem sprawy przypomniałem sobie niedawną rozmowę z kilkoma znaczącymi w mediach ludźmi. Takimi, których czasem nazywa się „twórcami mediów”, ponieważ to oni w dużej mierze decydują, co odbiorca, widz, słuchacz, telewidz, internauta, otrzymuje.
Rozmowa dotyczyła ciekawości. Uczestnicy dyskusji, chociaż wywodzili się z różnych kręgów, byli zadziwiająco zgodni w opinii, że współczesny odbiorca przestał być ciekawy. „Zupełnie?” – dopytywałem. „Ogół ludzi zdradza nienasyconą ciekawość wszystkiego, z wyjątkiem tego, co warte jest poznania” - zasłonił się cytatem podebranym irlandzkiemu dziewiętnastowiecznemu poecie jeden z dysponentów mediów. „To znaczy?” – drążyłem. „Nie chcą wiedzieć, jak inni widzą świat. Dlatego sięgają tylko do tych mediów, które pokazują rzeczywistość w taki sposób, w jaki oni ją postrzegają” – pospieszył mu w sukurs przedstawiciel dużego czasopisma. „Taką postawę świetnie widać w telewizyjnych programach publicystycznych. Zauważył ksiądz, że ich uczestnicy ostentacyjnie się wzajemnie nie słuchają? Gdy mówi ktoś inny, nie patrzą na niego, tylko najczęściej wpatrują się intensywnie w jakiś element scenografii” – podzielił się obserwacją radiowiec.
Niestety, zabrakło czasu, żeby zapytać, skąd, ich zdaniem, ten brak ciekawości cudzego spojrzenia i czyichś poglądów się bierze. Chociaż mam pewne przypuszczenia, co by odrzekli. Kilka lat temu jeden ze znanych dziennikarzy ogłosił teorię, według której dziś największą słabością mediów jest odbiorca. „Na rynku nie można abstrahować od tego, czego chce widz” – wyjaśnił twardo, odrzucając sugestię, że to media „wychowują” sobie odbiorców.
Ktoś jednak tę ciekawość cudzego spojrzenia na świat w ludziach zabija. Tylko kto? Jakieś sugestie?

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz