czwartek, 4 lutego 2016

Oszalało miasto całe

Kto jest najważniejszy na obrazie niderlandzkiego malarza Pietera Bruegla zatytułowanym „Walka karnawału z postem”? Czy opasły reprezentant karnawału, siedzący okrakiem na wielkiej beczce i uzbrojony w rożen z nadzianą głową prosięcia, kaczką i kiełbasą? A może jego adwersarz, wychudzony asceta na lichym krześle, za cały oręż mający piekarską łopatę, na której widnieją dwa smutne śledzie? Może oni obydwaj? Wszak artysta umieścił ich na pierwszym planie, ustawiając niewątpliwie do pojedynku, niczym rycerzy z kopiami walczących w turnieju ku uciesze widzów.
Otóż nie. Wbrew temu, co najpierw rzuca się w oczy, a nawet wbrew tytułowi dzieła, to nie starcie przedstawicieli postu i karnawału znajduje się w centrum przekazu, jaki skierował malarz do widzów. W samym środku obrazu, w najjaśniejszym jego punkcie, znajduje się błazen. W biały dzień maszeruje on przez rynek z płonącą pochodnią w ręce, prowadząc dwóje ludzi, którzy ani nie biorą udziału w karnawałowej hulance, ani nie oddają się postnym umartwieniom. Kim są wędrowcy, idący krok w krok za błaznem? Wiele profesjonalnych interpretacji dzieła podpowiada, że symbolizują oni tych, którzy właśnie na obraz spoglądają. Widzów. Odbiorców.
Jacek Kaczmarski w piosence „Wojna postu z karnawałem”, która została zainspirowana opisanym przed chwilą obrazem wielkiego niderlandzkiego artysty, umieścił refren, pośrednio uzasadniający, dlaczego to błazen jest najistotniejszy w dziele Breugla.
„Oszalało miasto całe,
Nie wie starzec ni wyrostek
Czy to post jest karnawałem,
Czy karnawał - postem!”
Zagubienie. Nadmiar bodźców, informacji, treści, wiadomości, zachęt. Jedni wzywają do nieograniczonej konsumpcji. Drudzy krzyczą przerażeni, że tylko rózgi, kołatki i woda święcona mają sens na tym łez padole. Jedni bawią, drudzy straszą. Każdy ciągnie w swoją stronę. Przekonuje, że racja jest po jego stronie. Toczą się widowiskowe pojedynki. Ktoś kogoś zmasakrował. Ktoś inny kogoś zaorał. Jeszcze inny zmiażdżył swoich przeciwników. A może nawet rozsmarował. Rynek przestał być agorą, miejscem dialogu, rozmowy. Stał się polem walki. Wydawałoby się ostatecznego zmagania. Albo wygra post, albo triumf odniesie karnawał. I już zawsze będzie post. Albo zawsze będzie karnawał.
A błazen? Błazen i ci nieliczni, którzy podążają za nim, idzie środkiem. I jak niegdyś Diogenes, w jasny dzień niesie zapaloną pochodnię. Interpretatorzy dzieła Breugla nie mają wątpliwości, że błazen nie tylko oprowadza, ale też objaśnia, co się wokół dzieje. Nie opowiada się po żadnej stronie. Nie jest zwolennikiem karnawału ani stronnikiem postu.
Czyż nie takie, jak ten Breuglowski błazen, powinny być dzisiaj mass media? Środki społecznej komunikacji? Prowadzić, opowiadać, wyjaśniać, szukając człowieka, bez opowiadania się za wiecznym karnawałem lub nieustannym postem?
To taki błazeński felieton z okazji „tłustego czwartku”. Smacznego pączka.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz