Ktoś zamieścił w Internecie taką myśl: „Prawdziwy lider nie żyje tym
co mówią czy robią inni. Kreuje własną rzeczywistość,
do której to inni się dobijają”. To słowa, które dają do myślenia,
zwłaszcza w czasach, w których powszechnie mówi się o kryzysie
przywództwa nie tylko w skali jakiejś lokalnej społeczności, jednego
kraju, ale w skali globalnej. I nie tylko w jednej dziedzinie, nie tylko
w polityce, ale w wielu sferach życia.
Ktoś inny niedawno
zwrócił uwagę, że ludzie najczęściej poświęcają swe rozmowy, dyskusje,
wypowiedzi i opinie nie tematom, które sami wymyślili, ale tym, które
podsunęli im inni. Można powiedzieć, że są „reaktywni”. Nie brzmi to
najlepiej. Słowem tym określa się ludzi, którzy nie biorą
odpowiedzialności za swoje życie, dla których motorem działania są
bodźce zewnętrzne - okoliczności, warunki, uwarunkowania, a nie
wewnętrzne wartości. Takich, których samopoczucie i uczucia zależą od
zachowania innych osób i od środowiska. Przy czym często nie zdają sobie
z tego sprawy. Mają się za twórczych i wnoszących w rzeczywistość swój
własny wkład. W rzeczywistości tylko reagują na stymulację ze strony
innych. Za strony tych, którzy potrafią, jak mawiają specjaliści,
narzucić im swoją agendę, własną listę tematów, którymi zajmują się w
rozmowach, a także coś więcej - skłonić do konkretnych działań i
zachowań.
Hiszpański socjolog Manuel Castells w książce
zatytułowanej „Władza komunikacji” napisał, że istotą władzy dziś jest
zdolność narzucania agendy - wskazywania tematów, którymi zajmują się
media i opinia publiczna. Niektórzy uważają, że jedno z najważniejszych
zdań w tej opublikowanej siedem lat temu książce brzmi: „Fundamentalna
forma władzy polega na możliwości kształtowania ludzkiego umysłu”. Ten,
kto to rozumie i ma w sobie wystarczająco dużo siły oraz samozaparcia,
aby to wprowadzić w życie, decyduje nie tylko o tym, co ludzie robią, o
czym rozmawiają, ale również o tym, czym zajęte są ich myśli.
Prawdziwy
lider nie traktuje innych jak kukiełki, którymi może dowolnie
manipulować. Ludzie idą za nim nie dlatego, że wykorzystując ich
słabości, postawił ich w sytuacji, w której nie mają innych możliwości
lub nie zdają sobie z nich sprawy. Prawdziwy przywódca nie ogranicza
niczyjej wolności na żadnym poziomie. Może prowadzić innych dlatego, że
mają do niego rzeczywiste, oparte na świadomej i wolnej decyzji,
zaufanie. Kreuje rzeczywistość, która jest dla ludzi tak atrakcyjna, tak
dobra, tak pociągająca, że chcą w niej uczestniczyć. Dlatego chcą, aby
on ich do niej zaprowadził. Ale jeśli zamiast rzeczywistości stworzył
miraż i oszustwo, nigdy mu tego nie wybaczą.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 17 listopada 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz