czwartek, 10 listopada 2016

Zaufanie zamiast książek

Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że uda się tym razem porozmawiać o książkach, a zwłaszcza o najnowszej powieści znanego pisarza mieszkającego w naszym regionie. Moim zdaniem, jest o czym gadać. Nie tylko w odniesieniu do tej konkretnej książki, ale w ogóle o tym, co się w literaturze, a szerzej mówiąc, w świecie książek, dzieje. I nie chodzi mi wcale o biadania nad spadkiem czytelnictwa, ale o to, co ci, którzy czytają, biorą do ręki i co wchłaniają ich umysły. Bo nie tylko każda rewolucja i każda katastrofa zaczyna się od słowa.
Jednak zamiast książek pojawił się temat zaufania. I to zaufania na poziomie codzienności. Wykładowca akademicki kończył właśnie opowieść o tym, jak to kupując nowy sprzęt niezbędny do życia w czasach nowych technologii, zawsze korzysta z porad zaprzyjaźnionego specjalisty. „Oczywiście, mam nawet sporą wiedzę na ten temat i nie zakładam, że każdy sprzedawca chce mnie naciągnąć na jak najdroższy towar, ale uważam, że gdy się wydaje kilka tysięcy złotych, nie można polegać tylko na własnej opinii. Mój ekspert jest w tych kwestiach na bieżąco, zna wszystkie nowości, wie, co jest dobre, a co tylko wygląda atrakcyjnie i nigdy mnie jeszcze nie zawiódł. Mam do niego pełne zaufanie” – wyznał, starając się nie wyjść na dyletanta, który nie ma o niczym pojęcia, lecz na roztropnego zarządcę. Nie bez powodu. Jak wiadomo, ostatnio otrzymał spory awans, związany z podejmowaniem licznych decyzji. Wykładowcą nazywam go tu właściwie tylko z przyzwyczajenia, bo powinienem użyć zupełnie innych tytułów i funkcji.
„A ja właśnie straciłam zaufanie do obsady jednego z dyskontów na naszym osiedlu” – popsuła nieco atmosferę pani domu. „Proszę sobie wyobrazić, że w ciągu miesiąca kilka razy przyłapałam ich na wstukiwaniu niewłaściwych kodów na towary na wagę. Na przykład śliwki. Zamiast tych z promocji kasjerka policzyła mi te drugie, znacznie droższe. A przecież z daleka było widać, które są które, po wielkości i po kolorze”. Ponieważ po jej wywodzie zapadło kłopotliwe milczenie, dodała szybko: „Ale za to nigdy nie stracę zaufania do mojego lekarza. A to przecież bardzo ważne, żeby ufać człowiekowi, któremu powierza się zdrowie swoje i bliskich, prawda?”.
„Ja bym spojrzał z innej strony. Ze strony tego, kto jest obdarzany zaufaniem” – zaczął powoli samorządowiec. „To trudna sprawa, żeby go nie stracić. Czasami wystarcza drobna sprawa...”. „Ja ostatnio odzyskuję zaufanie do dziennikarzy, przynajmniej niektórych” – wpadł mu w słowo student.
„Za to ja tracę do klientów” – odezwał się właściciel firmy z grupy małych i średnich przedsiębiorstw. „Tylko kombinują, jak człowieka oszukać i okraść” – wyłuszczył zgorzkniale, nie wchodząc w szczegóły.
„Kto ma przeciwko sobie głupców, zasługuje na zaufanie” – wtrącił niezbyt głośno profesor. Nikt poza nim samym, nie wiedział, kogo zacytował. I może niech tak zostanie.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz