Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że uda się tym razem porozmawiać o
książkach, a zwłaszcza o najnowszej powieści znanego pisarza
mieszkającego w naszym regionie. Moim zdaniem, jest o czym gadać. Nie
tylko w odniesieniu do tej konkretnej książki, ale w ogóle o tym, co się
w literaturze, a szerzej mówiąc, w świecie książek, dzieje. I nie
chodzi mi wcale o biadania nad spadkiem czytelnictwa, ale o to, co ci,
którzy czytają, biorą do ręki i co wchłaniają ich umysły. Bo nie tylko
każda rewolucja i każda katastrofa zaczyna się od słowa.
Jednak
zamiast książek pojawił się temat zaufania. I to zaufania na poziomie
codzienności. Wykładowca akademicki kończył właśnie opowieść o tym, jak
to kupując nowy sprzęt niezbędny do życia w czasach nowych technologii,
zawsze korzysta z porad zaprzyjaźnionego specjalisty. „Oczywiście, mam
nawet sporą wiedzę na ten temat i nie zakładam, że każdy sprzedawca chce
mnie naciągnąć na jak najdroższy towar, ale uważam, że gdy się wydaje
kilka tysięcy złotych, nie można polegać tylko na własnej opinii. Mój
ekspert jest w tych kwestiach na bieżąco, zna wszystkie nowości, wie, co
jest dobre, a co tylko wygląda atrakcyjnie i nigdy mnie jeszcze nie
zawiódł. Mam do niego pełne zaufanie” – wyznał, starając się nie wyjść
na dyletanta, który nie ma o niczym pojęcia, lecz na roztropnego
zarządcę. Nie bez powodu. Jak wiadomo, ostatnio otrzymał spory awans,
związany z podejmowaniem licznych decyzji. Wykładowcą nazywam go tu
właściwie tylko z przyzwyczajenia, bo powinienem użyć zupełnie innych
tytułów i funkcji.
„A ja właśnie straciłam zaufanie do obsady
jednego z dyskontów na naszym osiedlu” – popsuła nieco atmosferę pani
domu. „Proszę sobie wyobrazić, że w ciągu miesiąca kilka razy
przyłapałam ich na wstukiwaniu niewłaściwych kodów na towary na wagę. Na
przykład śliwki. Zamiast tych z promocji kasjerka policzyła mi te
drugie, znacznie droższe. A przecież z daleka było widać, które są
które, po wielkości i po kolorze”. Ponieważ po jej wywodzie zapadło
kłopotliwe milczenie, dodała szybko: „Ale za to nigdy nie stracę
zaufania do mojego lekarza. A to przecież bardzo ważne, żeby ufać
człowiekowi, któremu powierza się zdrowie swoje i bliskich, prawda?”.
„Ja
bym spojrzał z innej strony. Ze strony tego, kto jest obdarzany
zaufaniem” – zaczął powoli samorządowiec. „To trudna sprawa, żeby go nie
stracić. Czasami wystarcza drobna sprawa...”. „Ja ostatnio odzyskuję
zaufanie do dziennikarzy, przynajmniej niektórych” – wpadł mu w słowo
student.
„Za to ja tracę do klientów” – odezwał się właściciel
firmy z grupy małych i średnich przedsiębiorstw. „Tylko kombinują, jak
człowieka oszukać i okraść” – wyłuszczył zgorzkniale, nie wchodząc w
szczegóły.
„Kto ma przeciwko sobie głupców, zasługuje na zaufanie”
– wtrącił niezbyt głośno profesor. Nikt poza nim samym, nie wiedział,
kogo zacytował. I może niech tak zostanie.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz