czwartek, 22 czerwca 2017

Rozmowa bez głosu

Znajomy spec od mediów pochwalił się eksperymentem, który sam wymyślił i przeprowadził. „Obejrzałem otóż pewien program publicystyczny w telewizji przy wyłączonym dźwięku” - relacjonował wyraźnie przejęty. Ponieważ naukowość nigdy nie była moją mocną stroną, zapytałem obcesowo, jaki może być cel i sens tego typu badań. Spec popatrzył na mnie z politowaniem i kontynuował opis swego doświadczenia.
„Było tak. Prowadzący zaprosił do studia pięć osób. Ponieważ znam formułę tego programu, wiem, że poświęcony jest wielu różnym tematom, które zaproszeni goście komentują w sposób czasami bardzo subiektywny. Już wcześniej zwróciło moją uwagę, że prowadzący z niektórymi zaproszonymi osobami wchodzi w polemikę, a z innymi nie. Jednak dopiero wtedy, gdy zacząłem oglądać bez słuchania, zauważyłem ogromną dysproporcję w podejściu prowadzącego do poszczególnych gości”.
„Niesamowite” - pomyślałem z ironią, ale nie chcąc otrzymać kolejnego wzgardliwego spojrzenia siedziałem cicho. Spec od mediów opowiadał dalej.
„Okazało się, że prowadzący program niepotrzebnie zgromadził przed kamerami aż pięć osób, ponieważ rozmowę prowadził właściwie tylko z trójką z nich. Przez cały długi program dwie osoby spośród swoich gości dopuścił do głosu zaledwie raz i to na krótko. Jednak nawet pozostałych trzech nie traktował tak samo. Ponad połowę programu przegadał tylko z jedną z zaproszonych osób. Zdecydowanie ją faworyzował” - naukowiec obwieścił to z taką miną, jakby właśnie odkrył nieznany kontynent.
Zanim zdążyłem się odezwać, kontynuował opowieść. „Brak głosu pozwolił mi skoncentrować się na mowie ciała uczestników programu, a zwłaszcza prowadzącego. Na tej podstawie bez trudu rozszyfrowałem, z czyimi poglądami dziennikarz się zgadza, a które stanowczo odrzuca. Oczywiście najwięcej mówiła w programie ta osoba, z której stanowiskiem prowadzący sympatyzował. Natomiast jedną z dwóch pozostałych dopuszczanych do głosu osób traktował jako kozła ofiarnego, a każdą jej wypowiedź puentował z bardzo złośliwym grymasem na twarzy, pozwalając sobie nawet na lekceważące machnięcia ręką”.
W tym momencie ogarnął mnie lekki niepokój. Zacząłem się zastanawiać, jak nasza rozmowa wygląda dla kogoś, kto przygląda jej się nie słysząc słów, które w niej padają. W końcu nigdy nie wiadomo, kto i gdzie przeprowadza jakiś eksperyment.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz