Znajomy przeciągnął się niczym świeżo obudzony lemur i zdesperowany
wyznał: „Nic mi się nie chce. Rety, jak mi się nie chce”. „To proś o
zachcenie” – doradził mu kolega. „Boże, spraw, by nam się chciało, tak
jak nam się nie chce” – zacytował natychmiast znajmy modlitwę z „Kubusia
Puchatka”. Kolega poczuł się dotknięty. „Czemu używasz liczby mnogiej?
To tobie się nie chce” – zaprotestował. Znajomy już otwierał usta, żeby
mu wyjaśnić, że cytował, ale przyjrzał się uważnie koledze, zdał sobie
sprawę, że należy on do pokolenia, które czytało bryki i streszczenia
zamiast dzieł w oryginale i zrezygnował. Po prostu mu się odechciało.
W tej sytuacji musiałem włączyć się do rozmowy. „To był cytat” –
powiedziałem cierpko, robiąc w stronę znajomego porozumiewawczą minę.
Zauważył, ale nie zareagował. Niestety, mój niewerbalny przekaz
dostrzegł też młody kolega. „Macie mnie za idiotę i nieuka” – napuszył
się wewnętrznie i zewnętrznie. „Nie, no co ty?” – wycofałem się
pospiesznie i oparłem plecami o ścianę. Kolega nie ustawał. „Może i nie
przeczytałem wielu książek, ale i tak jestem sto razy bardziej pracowity
niż wy obaj razem wzięci” – obliczył błyskawicznie. „W życiu nie
powiedziałem, że mi się nie chce nic robić” – dodał z mocą w głosie.
Znajomy podniósł z zainteresowaniem głowę. A ja, zanim się
zorientowałem, też sięgnąłem po cytat. „Być człowiekiem znaczy posiadać
kryształową moralność, nieograniczoną tolerancyjność, do pasji posuniętą
pracowitość, dążyć do ciągłego uzupełniania swego wykształcenia,
pomagać innym” – przywołałem słowa Janusza Korczaka, pełen najlepszych
intencji. Niestety, nie okazały się one wystarczająco widoczne. Młody
człowiek zrobił się czerwony na twarzy, obrzucił mnie spojrzeniem
wgniatającym w podłogę z siłą kilku ton, odwrócił się gwałtownie i
wyszedł.
Znajomy nagle nabrał wigoru. „Hihi, dobrze ci tak” – zaśmiał się
złośliwie, widząc zażenowanie na moim obliczu. „Teraz nie tylko mnie nie
będzie lubił” – powiedział z nieskrywaną satysfakcją. „Ależ ja nie
miałem nic złego na myśli” – zabrałem się za wyjaśnianie swoich
zamiarów. Znajomy pokiwał głową z udawanym zrozumieniem. „Tak, tak,
niewątpliwie” – kpił z rosnącym zadowoleniem, a mnie było coraz bardziej
przykro. „Wiesz, pewien francuski eseista doszedł do wniosku, że są dwa
sposoby odnoszenia sukcesów w życiu: albo dzięki własnej pracowitości,
albo przez głupotę innych” – znajomy podzielił się kolejną myślą z
szerokim uśmiechem na twarzy. „Nie musisz mi mówić, który sposób ty
wybrałeś” – mruknąłem i też wyszedłem. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie radia eM
czwartek, 20 marca 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz