Ksiądz Józef Tischner wyjaśniał, czytając Katechizm: „Jeżeli ktoś
jest niezdolny do tego, aby ufać ludziom, jeśli nie doświadczył nigdy
zaufania, to nie zrozumie istoty chrześcijaństwa. Będzie szukał Boga w
scenie, w przedmiotach - nie w ludziach”.
Zaufanie –
zdaniem wielu – jest dzisiaj zjawiskiem zdecydowanie deficytowym i
niebezpiecznym. W cenie jest nieufność, ukrywana często w opakowaniu
ostrożności i realizmu. Może dlatego, że zapomnieliśmy, co jest istotą
zaufania? Mówimy „Nie mam do niego, do niej zaufania”. A przecież, jak
zauważył pewien francuski dramaturg, zaufanie, to nie jest coś, co się
posiada. Zaufanie to coś, czym się obdarza. To jest dar.
Trudno
powiedzieć, czy tego rodzaju pogłębione refleksje mogły się pojawić
późnym wieczorem, a właściwie już nocą, w owej autobusowej zatoczce, w
której z włączonym wciąż silnikiem stał samochód. Za kierownicą
mężczyzna, obok kobieta, którą spotkał w tramwaju. Połączyło ich tak
drobne wydarzenie, jak odjazd autobusu przed czasem. Kobieta nie zdążyła
na przesiadkę. Postanowił jej pomóc, zawieźć ją swoim samochodem. Nie
przypuszczał, że będzie się musiał zmierzyć z tak ważką kwestią, jaką
jest międzyludzkie zaufanie. Ona też nie.
Tkwili teraz
przytłoczeni ogromem problemu tuż obok autobusowej, odrażającej nawet po
ciemku wiaty, w której na pozostałościach ławki siedziały sąsiadki
kobiety. Nieświadome swej roli rozmawiały półgłosem, zerkając niepewnie
na stojący już od dłuższej chwili pojazd.
Po tym, gdy
pasażerka samochodu niespodziewanie oświadczyła, że zna widoczne na
przystanku kobiety, sytuacja uległa zmianie. Mężczyzna zdał sobie
sprawę, że obowiązek podjęcia decyzji znów przesuwa się w jego stronę.
Poczuł gniew. Nie chciał już podejmować żadnych decyzji. Był przekonany,
że tego wieczoru podjął ich wystarczająco dużo. A przecież czekał go
jeszcze spóźniony powrót do domu. Rozmowa z żoną. Spojrzenie na córkę.
Panika narastała.
„Więc co w tej sytuacji?” – zablokował
wyczekujące spojrzenie kobiety. „Pytałam, czy ich panu nie żal” –
przypomniała kobieta. Wzruszył ramionami. Szyby samochodu okazały się
wystarczającą przeszkodą, aby między mężczyzną a czekającymi na
przystanku kobietami nie nawiązała się relacja uzasadniająca konieczność
odpowiedzi na pytanie. Spojrzał na zegarek. Niewiele zobaczył w
ciemnościach. Czas płynął jak zmęczona toczeniem fal rzeka.
„Mam
wysiąść, czy zawiezie nas pan wszystkie trzy?” – zapytała wreszcie
pasażerka. Milczał. Kobieta otworzyła drzwi samochodu. Kierowca czekał w
napięciu. Ale tak naprawdę wiedział, co ona zrobi. Już po chwili
okazało się, że miał rację. Uśmiechnął się. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz