Gdy miał kilkanaście lat i męczył się okrutnie, kim zostać w życiu,
ponieważ tak się złożyło, że w żadnej dziedzinie nie dysponował
szczególnymi uzdolnieniami, usłyszał od swojej matki: „Nieważne, czym
będziesz się zajmował przez całe życie. Możesz wywozić śmieci, pracować w
fabryce, zostać naukowcem albo urzędnikiem. Możesz nawet zostać
papieżem. Cokolwiek wybierzesz, gdziekolwiek życie cię zaprowadzi,
ważne, żebyś był człowiekiem. Człowiekiem przez duże C”.
Uznał
wówczas tę radę za niezbyt pomocną. Nie zdawał sobie sprawy, że
zapadnie mu ona głęboko w świadomość i wywrze ogromny wpływ na całe jego
życie. Wtedy do głowy mu nie przyszło, że tak często słowa mamy będą
brzmiały mu w uszach i raz po raz zmuszony zostanie do poważnego namysłu
nie tylko nad tym, czy w różnych życiowych sytuacjach zachowuje się po
ludzku, ale także nad tym, czym człowieczeństwo jest. To człowieczeństwo
pisane przez duże C.
Nie afiszował się z tym swoim
problemem. Raczej starał się go ukrywać. Jednak kilka razy w życiu,
odrzucając intratne i korzystne propozycje, które wymagały pójścia na
bardzo znaczne kompromisy w tym, co uważał za istotne w życiu, nie
zdołał się pohamować i powiedział głośno: „Nie mogę. Gdybym się zgodził,
nie mógłbym jako człowiek spojrzeć w swoją twarz w lustrze”. Ci, do
których mówił te słowa, zwykle pukali się znacząco w czoło. Nawet nie
zauważył, gdy przyczepił mu się na stałe fragment piosenki śpiewanej
przez Kasię Nosowską „pełnia człowieczeństwa wiele kosztuje mnie”. Nie
zauważył też, że kontekst, w jakim wokalistka zespołu Hey śpiewa te
słowa, jest co najmniej niejednoznaczny. On brał te konkretne słowa do
siebie bardzo jednoznacznie. I zgadzał się na taki stan rzeczy.
Po
pewnym czasie odkrył, że traktowanie na poważnie własnego
człowieczeństwa wymaga zatroskania również o człowieczeństwo innych. A
przede wszystkim zauważenia i uznania w nich człowieczeństwa nawet
wtedy, gdy oni sami pogodzili się z jego utratą albo może nawet się go
świadomie wyrzekli. Jego codzienna egzystencja po tym odkryciu jeszcze
bardziej się skomplikowała. Raz po raz podejmował się rzeczy wydawałoby
się niemożliwej. Odnajdował człowieczeństwo w tych, którzy włożyli dużo
wysiłku w to, aby je w sobie zamordować.
Któregoś dnia
natrafił na słowa, które wydały mu się znajome. „Bo jeżeli być
człowiekiem znaczy zarabiać ileś tysięcy rocznie, ożenić się, mieć
dzieci, wychować dzieci na pasożyta, a gdy te dzieci pytają się w swoim
czasie, co to znaczy być człowiekiem - zamiast odpowiedzi bębnić w szybę
- to takie człowieczeństwo ani na chwilę mnie nie pociąga”. Trzymał
właśnie w dłoniach jeden z tomów „Pism wybranych” Janusza Korczaka. stukam.pl
A tu bonus:
https://www.youtube.com/watch?v=cBEdVWVBX0A&list=UU7OHod5-oGpV1AdtVTgPqcg
Tekst wygłoszony na antenie radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz