Ktoś mi ostatnio zarzucił, że się mało odzywam. Wytknął mi, że
siedząc w towarzystwie prawie nic nie mówię, tylko kręcę głową jak
słonecznik i przysłuchuję się w skupieniu temu, co mówią inni.
„Widocznie mam niewiele do powiedzenia” – próbowałem się bronić,
obracając sprawę w żart. Nie udało się. „Ty masz dużo do powiedzenia,
tylko nie chcesz mówić” – usłyszałem. A ktoś z boku dorzucił: „To twoje
milczenie jest podejrzane”. Zrobiło się nieprzyjemnie. Poczułem na sobie
nieufne spojrzenia.
Faktycznie, coś jest na rzeczy w
milczeniem w naszych czasach. Nie ma ono przesadnie dobrej opinii.
Przede wszystkim nie jest kojarzone ze słuchaniem drugiego człowieka, z
otwarciem się na niego. Może to efekt współczesnych programów
publicystycznych w radiu i telewizji, gdzie często uczestnicy mówią
wszyscy równocześnie, tak aby zagłuszyć przekaz pozostałych dyskutantów?
Podobno niektórzy specjaliści od medialnych zachowań szkoląc polityków
pod tym względem, wpajają im szczegółowo opracowane techniki przerywania
rozmówcom i zagadywania ich wypowiedzi tak, aby żadne w miarę
zrozumiałe treści nie dotarły do odbiorcy.
Żyjący na
przełomie XIII i XIV wieku papież Bonifacy VIII sformułował
problematyczny dla milczących wniosek: „Kto milczy – wydaje się, że się
zgadza”. Choć ci, którzy przeczytali „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins
zapewne pamiętają, że może być dokładnie odwrotnie. Autorka opisuje
następującą sytuację: „Publiczność okazuje największe nieposłuszeństwo,
na jakie jest w stanie się zdobyć. Milczy. W ten sposób mówimy, że nie
ma zgody. Nie ma aprobaty”. Pewnie dlatego prof. Walery Pisarek dał
bardzo pożyteczną wskazówkę. „Milczenie bywa (...) często przekazem, ale
przekazem wieloznacznym. Milcząc świadomie, trzeba się z tym liczyć i
dla ograniczenia wieloznaczności dookreślić milczenie dodatkowymi
niesłownymi znakami”. Zauważył też, że kto milczy, wydaje się
mądrzejszy. A sam Lew Tołstoj doszedł do wniosku, że milczenie jest
często najmądrzejszą odpowiedzią, jakiej można udzielić pytającym.
Chociaż, z drugiej strony, pewien angielski filozof sprzed paru wieków
zapewniał, że milczenie jest cnotą głupich. Wiele przemawia za tym, że
miał sporo racji.
Wśród licznych opinii na temat milczenia
jedna brzmi, moim zdaniem, bardzo intrygująco i niepokojąco. Pierre
Beaumarchais, wybitny francuski dramaturg i pisarz, ale też zegarmistrz,
harfista, śpiewak, kompozytor, dyplomata, finansista, człowiek uważany
za jednego z inspiratorów rewolucji francuskiej, przestrzegł pewnego
razu: „Azylem dla prawdy niebezpiecznej jest milczenie”. stukam.pl
Zobacz również
Tekst wygłoszony na antenie radia eM
czwartek, 11 września 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz