Stefan Kisielewski stwierdził pewnego razu: „Zmiany przyjdą na pewno,
lecz nie wtedy, kiedy się na nie czeka”. Najwyraźniej przemawiało przez
niego życiowe doświadczenie, którym nie dysponował młody pracownik
pewnej prężnej firmy. Podczas naszego pierwszego powakacyjnego spotkania
urzędnik ważnej dla regionu instytucji przywitał go łagodnym
zdziwieniem: „Zacząłeś dojeżdżać do pracy samochodem?” – zapytał i dodał
tonem usprawiedliwienia: „Nie widzę cię ostatnio w pociągu”.
Młody
siedział z obrażoną miną i bawił się łyżeczką. „Dalej jeżdżę pociągiem,
ale w przeciwną stronę” – burknął niejasno. Długo odmawiał udzielenia
bardziej szczegółowych wyjaśnień, aż wreszcie wybuchnął: „Przenieśli
mnie!”. „Dostałeś awans?” – ucieszyła się jego potencjalna teściowa i
bez pytania dolała mu kawy. Młody obrzucił złym spojrzeniem swoją
konsekwentnie milczącą narzeczoną i pokręcił głową. „Na równorzędne
stanowisko, tylko w innym mieście” – powiedział przez zęby i łyknął z
filiżanki. „Bez sensu” – odezwała się wreszcie jego dziewczyna.
Urzędnik
szczebla regionalnego niespodziewanie postanowił drążyć temat. Sprawiał
wrażenie, jakby był nim bardzo zainteresowany. „Jakoś tę zmianę
uzasadnili?” – dociekał. Młody niejednoznacznie wzruszył ramionami. „Coś
tam gadali o zapobieganiu rutynie i niezbędnych zmianach
strukturalnych” – przypomniał sobie z wyraźnym wysiłkiem. „Czyli
mieszanie w garnku dla samego mieszania” – ocenił urzędnik i wymownie
spojrzał na swoją pustą filiżankę. Gospodyni nie zareagowała, czym
wywołała na jego oblicze wyraz rozczarowania.
Po chwili
milczenia urzędnik zaskoczył wszystkich wyznaniem: „Mnie też
przenieśli”. Udało mu się skupić na sobie uwagę większości obecnych,
więc kontynuował: „Do innego działu. Powiedzieli, że muszę poszerzać
kompetencje, bo inaczej nie będę się rozwijał. Tymczasem robię dokładnie
to samo, co dotychczas, bo przecież od dawna wiadomo, że te dwa działy
się dublują i głównie walczą ze sobą o dostęp do ucha najwyższego szefa.
Czyli kolejna zmiana bez sensu, która nikomu niczego nie daje” –
podsumował z nieszczęśliwą miną i sam sięgnął po dzbanek z kawą.
„O
tym, że się jest szczęśliwym, wie się dopiero potem, kiedy to minęło.
Człowiek żyje zmianą” – zabrał głos pan domu, który przez cały czas
przeglądał jakieś czasopismo. „Stanisław Lem, „Szpital
Przemienienia”...” – uzupełnił nagłą wypowiedź i wskazał wszystkim ramkę
w gazecie, w której znalazł zaskakująco pasujący do sytuacji cytat. stukam.pl
Zobacz też
Tekst wygłoszony na antenie radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz