Listopadowa atmosfera skłania w naszym kraju niejednego do dłuższych
niż w innych okresach roku dywagacji i podejmowania tematów
trudniejszych niż wspomnienia z wakacji. Nic więc dziwnego, że zgadało
się jakoś o trudnych wyborach i decyzjach, które raz po raz niejeden
człowiek musi dokonywać i podejmować. Dyskusja toczyła się powoli, gdy
pojawił się pracownik średniej wielkości prywatnego przedsiębiorstwa i
po chwili przysłuchiwania się innym zadeklarował, że ma do opowiedzenia
ciekawy przypadek.
„W firmie, w której pracuję, wszelkie decyzje
personalne podejmuje osobiście właściciel” – powiedział, rysując tło
wydarzeń. Była to niezbyt intrygująca informacja, więc ktoś nawet
wzruszył ramionami, ale nowy uczestnik rozmowy nie dopuścił do żadnych
komentarzy i mówił dalej. „On również decyduje, kogo przyjąć do pracy,
nawet na, wydawałoby się, najmniej istotne stanowisko. Jakieś cztery
lata temu z hakiem zrobił coś dziwnego. Nagle przyjął do sprzątania
naszego budynku administracyjnego osobną pracownicę. Nie bardzo miało to
sens, bo dotychczas sprzątaniem całego zakładu zajmowała się wynajęta
firma. Trzeba przyznać, że swoją robotę wykonywali dobrze, więc decyzja
właściciela wywołała zdumienie. Jednak wkrótce oprócz zdumienia pojawiło
się niezadowolenie, ponieważ nowa sprzątaczka nie dorównywała poziomem
firmie, do której się przyzwyczailiśmy. Czasami nawet nie opróżniała
koszów, a wyczyszczenie ekspresu do kawy zdecydowanie przerastało jej
możliwości”.
„Zamienił stryjek siekierkę na kijek” – podsumował
dotychczasową relację pracownika średniej wielkości przedsiębiorstwa
obecny wśród nas reprezentant bardzo dużej korporacji. „My sami musimy
czyścić ekspres” – dodał tonem skargi.
„W dodatku często ogóle nie
przychodziła, bo miała problemy ze zdrowiem” – mówił dalej pracownik
średniej wielkości przedsiębiorstwa. „Było coraz bardziej nerwowo. Ktoś
nawet odważył się iść na skargę do właściciela, ale on podobno tylko się
uśmiechnął i powiedział, że trochę warto pocierpieć dla innych. Więc
jakoś sobie radziliśmy, ale nastrój nie był dobry. Wreszcie kilka
miesięcy temu kobieta przeszła na emeryturę i sprzątanie budynku
administracyjnego znów podjęła sprawdzona firma. Wszyscy odetchnęli z
ulgą”.
„A wyjaśniło się, dlaczego właściciel zatrudnił tę
sprzątaczkę?” – chciał wiedzieć jedyny w naszym gronie student ekonomii.
Pracownik średniego przedsiębiorstwa pokiwał głową. „Okazało się, że
brakowało jej kilka lat do emerytury. Nie mogła znaleźć nigdzie pracy,
więc ktoś ją przysłał do naszego szefa i on ją przyjął”. „No to chyba w
sumie zrobił dobry uczynek” – zauważyła ostrożnie żona profesora. „Tylko
dlaczego ten jego dobry uczynek kosztował nas wszystkich tyle nerwów?!”
– wybuchnął pracownik średniej wielkości przedsiębiorstwa i popatrzył
na nas wszystkich z pretensją w oczach.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz