Odnoszę wrażenie, że wymiana opon nie jest ulubionym zajęciem dużej
części polskich kierowców. Nie dość, że rzecz jest stresująca, dość
kosztowna, to jeszcze niejednokrotnie bywa mocno czasochłonna. A na
dodatek z tymi zimowymi trzeba zdążyć przed pierwszym śniegiem.
Biorąc
to wszystko pod uwagę, z nieskrywaną satysfakcją zrelacjonowałem
znajomym zmiany, jakie dostrzegłem w jednym z punktów zajmujących się
zdejmowaniem i zakładaniem opon. Są to, w moim odczuciu, zmiany ze
wszech miar pożądane. Na przykład można termin operacji zarezerwować
przez Internet, a potem dostaje się mailem przypomnienie. Przy okazji
otrzymuje się niewielką bonifikatę, co takiemu kierowcy jak ja, poprawia
samopoczucie. W poczekalni dla klientów jest darmowy dostęp do
Internetu, a jakby tego było mało, można się napić kawy i to bez
dodatkowej opłaty.
Sama wymiana opon trwa krótko. W innych
punktach, z usług których w ciągu ostatnich kilkunastu lat korzystałem,
trwało to nawet dwa razy dłużej.
„Tanio cię przekupili, wifi i
kawą” – podsumował moją relację jeden ze znajomych, młodszy ode mnie o
ponad dekadę. Poczułem się dotknięty. „Jak to – przekupili?” –
wytrzeszczyłem oczy, kompletnie nie rozumiejąc zarzutu. „Robisz im tu od
paru minut darmową reklamę, jakby wykonali coś nadzwyczajnego. To, o
czym opowiadasz, przecież powinno być normalne” – mroził mnie coraz
bardziej znajomy. Zauważyłem, że jego tok myślenia podzielają też inni.
„To już kompletny upadek, skoro cieszymy się jak dzieci takimi
oczywistymi rzeczami” – zauważył młody pracownik urzędu miejskiego.
Zaraz przypomniało mi się oburzenie, z jakim opowiadał kiedyś o
petencie, który domagał się, żeby sms-em albo telefonicznie powiadomiono
go o załatwieniu wymagającej sporo papierkowej roboty i kilku decyzji
sprawy, z jaką się pojawił w ratuszu.
„Co jest złego w
dostrzeganiu przejawów dobra, nawet drobnych i oczywistych?” – zapytałem
zdesperowany. „Bo to usypia” – pouczył mnie znajomy młodszy o ponad
dziesięć lat. „Przestaje się dostrzegać ogrom zła wokół. A jak się
przestaje widzieć zło, przestaje się z nim walczyć. I ono zwycięża” –
wyjaśnił. „Jak się będziemy zachwycać każdym małym i oczywistym dobrem,
przestaniemy chcieć naprawdę wielkiego dobra. Nie może być zgody na taki
minimalizm” – uzupełnił młody urzędnik.
„To bardzo dobra wymówka,
aby nic nie robić” – odezwał się niespodziewanie profesor, który od
dłuższego czasu z irytacją dziobał palcem w ekran swojego nowego
smartfona. „Ktoś wie, jak temu czemuś przywrócić dźwięk? Bo ni z tego ni
z owego przestało dzwonić, tylko miga ekranem, gdy ktoś chce ze mną
pogadać” – poskarżył się na tym samym oddechu. „Może wystarczy
restartować. U mnie pomogło” – poradziłem i poczułem na sobie bardzo
ciężkie spojrzenia ratuszowego urzędnika i młodszego o ponad dekadę
znajomego.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 27 listopada 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz