Obserwowałem na którymś z portali społecznościowych przebieg
wydarzeń. Jeden ze znajomych umieścił na swoim profilu rysunek podpisany
nazwiskiem znanego satyryka i zgodnie z panującą aktualnie modą wyraził
swój zachwyt słowem „Umarłem” oraz emotikonem przedstawiającym wielką
roześmianą od ucha do ucha buźkę. „Kradnę” – podzieliła jego zachwyt
koleżanka z tej samej branży i udostępniła rysunek u siebie. Jednak już
za chwilę ktoś wpisał komentarz całkowicie pozbawiony entuzjazmu. „Co w
tym śmiesznego? To jest głupie, pozbawione smaku i chamskie”. „A mnie
ten obrazek po prostu obraża. Rani moje uczucia” – dołączyła zaraz do
krytyki jakaś kobieta, która w miejscu przeznaczonym na jej profilowe
zdjęcie wstawiła fotografię smakowitego tortu. Po kilkunastu minutach
komentarzy było kilkadziesiąt. Uczestnicy dyskusji nie przebierali w
słowach, chętnie sięgając do bardzo krytycznych ocen personalnych oraz
inwektyw.
Dzień później spotkałem znajomego, który wstawił
rysunek, w tak zwanym realu, czyli bez pośrednictwa Internetu. „Ludzie w
ogóle nie mają poczucia humoru” – skrzywił się boleśnie na powitanie i
przystąpił do relacjonowania swoich sieciowych doświadczeń z wczoraj.
„Widziałem” – przerwałem mu po drugim zdaniu. „Jeżeli uświadomimy sobie,
że poczucie humoru to jedna z tych rzeczy, które odróżniają nas od
zwierząt i że wymaga inteligencji, to wnioski są raczej ponure” –
powiedział znajomy, trąc w nagłym zamyśleniu policzek. „Nie wszystkich
śmieszy to samo” – próbowałem go pocieszyć. „Po prostu brak ludziom
umiejętności abstrakcyjnego myślenia i kojarzenia faktów. Poza tym
wszystko traktują strasznie osobiście, kompletnie bez dystansu” –
uogólniał dalej, popadając w coraz większe przygnębienie.
„Zdrowy
humor to umiejętność śmiania się z siebie razem z innymi, a nie śmianie
się z innych” – przypomniałem sobie zdanie przeczytane w jakiejś
książce, bezskutecznie szukając w pamięci autora i tytułu. Znajomy
popatrzył na mnie z powątpiewaniem. „Podobno któryś ze świętych kazał
się modlić o poczucie humoru” – powiedział, znów drapiąc się w policzek.
„Kazać nie kazał, ale modlitwę o dobry humor ułożył” – skorygowałem i
wyjaśniłem, że wspomniana modlitwa jest przypisywana świętemu Tomaszowi
Morusowi. „No to powinno się tę modlitwę upowszechniać. Bo moim zdaniem z
ludźmi, którzy nie mają poczucia humoru, na serio też się nie da
rozmawiać. Zaraz się o wszystko obrażają” – skonkludował znajomy i
zmienił temat na weselszy. Nie powiem na jaki, żeby się nikt nie poczuł
dotknięty lub urażony.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 15 stycznia 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz