W wywiadzie udzielonym gazecie wydawanej w jednym ze slumsów w Buenos
Aires papież Franciszek podzielił się spostrzeżeniem, że rzeczywistość
lepiej widać z peryferii niż z centrum. Podobne rzeczy mówił zresztą już
wcześniej, wprowadzając pojęcie peryferii w wymiarze pozytywnym na nowo
do współczesnego języka.
Papieski pogląd podziela wielu moich
znajomych, którzy we własnym przekonaniu znajdują się na peryferiach lub
przynajmniej z dala od głównych nurtów toczącego się wokół życia. Wielu
z nich z chęcią powtórzy za Andrzejem Stasiukiem „Nie mam nic przeciwko
centrum, ale bardziej pociągają mnie peryferie”. Czują się ludźmi
peryferii i nie zamierzają z tym walczyć.
Życie jest jednak pełne
zdarzeń niespodziewanych, które zmuszają człowieka do określenia się na
nowo nawet w kwestiach fundamentalnych, wydawałoby się raz na zawsze
ustalonych. Dotknęło to też jednego z moich znajomych, który właściwie
kompletnie bez starań z jego strony znalazł się prawie w centrum. Był to
dla niego niebywały wstrząs. Nie tylko dla niego zresztą. Dla całej
reszty, która nadal ze spokojem może się oddawać pielęgnowaniu swojej
peryferyjności, też.
Przesunięty życiowymi przypadkami niemal do
samego centrum znajomy znalazł się w sytuacji, w której mógł podjąć
eksperyment aplikowania swego peryferyjnego spojrzenia i peryferyjnej
wiedzy do zobowiązań i zadań, jakie postawiło przed nim centrum. Rychło
się okazało, że to rzecz karkołomna, może nie tyle w swej istocie, co w
praktyce. Usytuowanie w centrum wymusiło na moim znajomym zmianę
spojrzenia, bez tego nie był w stanie funkcjonować.
Co ciekawe,
mój znajomy wyrobił w sobie przeświadczenie, że dzięki temu, iż spogląda
na rzeczywistość prawie że z centrum, widzi więcej, szerzej i lepiej.
„Dotychczas miałem spojrzenie wycinkowe” – powiada i dodaje: „Dopiero
teraz widzę złożoność problemów i mogę patrzeć na nie w znacznie
szerszej perspektywie”. Łatwo się domyślić, że podczas naszych rzadkich
spotkań stopniowo zaczął wyrastać między nami może nie mur, ale swego
rodzaju płot, podkreślający że istnieją wyraźne granice między tym, jak
widać rzeczywistość z centrum, a jak wygląda ona z peryferii. O tym, jak
bardzo nasze relacje się zaogniły, może świadczyć fakt, że gdy niedawno
udało nam się spotkać, profesor niemal na dzień dobry, bez czekania na
rozwój dyskusji, zacytował kontrowersyjnego francuskiego pisarza
Michela Houellebecqa (miʃɛl wɛlˈbɛk): „Na przecięciu dróg
komunikacyjnych człowiek zbudował gigantyczne i brzydkie metropolie,
gdzie każdy, zamknięty w anonimowym mieszkaniu w budynku nieróżniącym
się niczym od innych, absolutnie wierzy, że jest centrum świata i miarą
wszechrzeczy”.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 12 marca 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz