Wygląda na to, że w codziennej bieganinie nie zdajemy sobie sprawy z
tego, jak bardzo jesteśmy uzależnieni. Nie, nie chodzi o używki czy
jakieś inne nałogi. Tak naprawdę chodzi o wygodę i przyzwyczajenia. I o
to, że zatracamy z tego powodu pewne umiejętności. Lub przynajmniej
gotowość do stosowania sprawdzonych wcześniej przez wieki rozwiązań.
„Internet
mi wysiadł i już od czterech dni nikt nie potrafi tego naprawić” –
pożalił się pracownik pewnej korporacji o zasięgu światowym. „W pracy?” –
zainteresował się problemem nauczyciel akademicki w średnim wieku.
„Nie, w domu” – z przygnębieniem powiedział pracownik globalnej firmy,
który bardzo nie lubi, gdy ktoś nazywa go korpoludkiem. „Okazuje się, że
we współczesnym świecie Internet jest niezbędny do normalnego
funkcjonowania na płaszczyźnie prywatnej i rodzinnej” – powiedział tonem
zmęczonego odkrywcy. „Na przykład do czego?” – bez przekonania zapytała
pani domu. „Na przykład do dokonywania opłat. Wiecie, że pierwszy raz
od kilku lat musiałem iść z rachunkami na pocztę? To jest coś okropnego.
Musiałem stać w długiej kolejce. Tyle czasu zmarnowane!” –
rozemocjonował się jeszcze bardziej pracownik korporacji. „Trzeba było
już dawno zrobić w banku stałe zlecenia i po sprawie” - doradził nie bez
złośliwego uśmiechu jedyny w naszym gronie student i pospiesznie
wyciągnął z kieszeni smartfona, który wydawał irytujące dźwięki. Z uwagą
zaczął studiować zawartość ekranu, po czym pospiesznie zabrał się za
wystukiwanie jakiegoś tekstu. Nauczyciel akademicki zajrzał mu przez
ramię, upewniając się, że student pisze jakiś komentarz na portalu
społecznościowym.
„Wygląda na to, że ktoś tu jest uzależniony
od Internetu” – odezwał się milczący dotąd urzędnik samorządowy, nie
bardzo wiadomo, pod czyim adresem. Pracownik korporacji wziął jego słowa
do siebie. „Nie jestem uzależniony od Internetu, tylko nie chcę
marnować czasu na rzeczy, które dzięki Internetowi da się załatwić w
kilka minut” – żachnął się.
„Mnie w zeszłym tygodniu przy
aktualizacji padła nawigacja GPS, a miałem jechać do jakiejś dziury na
drugim końcu kraju. Myślałem, że zwariuję i nigdy nie dojadę. Jednak
wydruki z internetowych map to nie to samo, co głos podpowiadający
kolejne manewry” – refleksyjnie dorzucił swoje doświadczenia właściciel
firmy z grupy średnich i małych przedsiębiorstw. „Mogę panu
zaktualizować tę nawigację” – zaoferował się student z miną pełną
zrozumienia i wyższości. „Wolałbym, żeby mnie ktoś nauczył, jak się to
poprawnie robi, bo nie chciałbym bym być uzależniony od kogokolwiek. W
końcu to trzeba aktualizować co kilka miesięcy” – delikatnie odrzucił
propozycję przedsiębiorca. „Mogę i nauczyć, skoro tak się pan boi ode
mnie uzależnić” – powiedział student z krzywym uśmiechem.
„No
właśnie, oto jest dylemat. Być zależnym od maszyn czy od ludzi?” –
odezwał się profesor i wrócił do lektury książki na swoim czytniku.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
piątek, 27 marca 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz