Pojęcia nie mam, dlaczego film Clinta Eastwooda pokazywany w polskich
kinach pod tytułem „Snajper”, został nominowany do Oscara w kategorii
„Najlepszy film”. Mnie to trzydzieste któreś dzieło liczącego ponad
osiemdziesiąt lat amerykańskiego aktora i reżysera bardzo rozczarowało.
Ledwo zaczęły napisy końcowe, pomyślałem, że zamiast historyjki o
facecie, który jest dobry w odstrzeliwaniu ludzi na dużą odległość,
wolałbym zobaczyć opowieść o jego żonie, usiłującej pod jego nieobecność
stworzyć zręby rodziny. Chciałem napisać „normalnej rodziny”, ale
przecież to sformułowanie tu nie pasuje.
Ratunku przed całkowitym
zawodem szukałem w książce, na której oparty został scenariusz filmu
Eastwooda. Ktoś mi powiedział, że uwzględniono w niej spojrzenie Tayi,
kobiety, która pokochała głównego bohatera całości, czyli Chrisa Kyle’a.
Książka w Polsce nosi tytuł „Cel snajpera” i wydana została trzy lata
temu.
Niestety, jedyne, co osiągnąłem po zajrzeniu do niej, to
przekonanie, że odtwarzający postać „najniebezpieczniejszego snajpera w
dziejach amerykańskiej armii” Bradley Cooper mocno swoją rolę
przeintelektualizował. Wypowiedzi żony żołnierza mają w książce
charakter szczątkowy i okazują się raczej kolejnym elementem
podkreślającym jego dzielność, męstwo i bohaterstwo. A co z jej
bohaterstwem?
Wbrew pozorom wcale nie układam tekstu
okolicznościowego z okazji zbliżającego się 8 marca. Dopiero w tym
momencie zdałem sobie sprawę, że zbliża się kolejny Dzień Kobiet.
Układam tekst o tym, że łatwiej jest pokazywać ryzykującego życie w
kolejnych misjach wojskowych faceta niż jego najbliższych, którzy w
odległości tysięcy kilometrów ponoszą konsekwencje jego – ale również
swoich - decyzji.
Zaraz mnie ktoś popuka po głowie i zwróci uwagę,
że mężczyźni od zawsze wyruszali na dalekie wyprawy, zwłaszcza wojenne,
a kobiety zostawały, by wychowywać dzieci i strzec domowe ognisko. Kto
nie zna słynnej piosenki Alicji Majewskiej, która śpiewała, że to „męska
rzecz być daleko, a kobieca - wiernie czekać”, oraz że „Męska rzecz -
dognać w biegu i uśmierzyć grzywy fal...”, a rolą kobiet jest „stać na
brzegu, stać i wierzyć i patrzeć w dal...”? Poza tym nie każdy twórca ma
w sobie ducha Homera, żeby rozbudowywać w swoim dziele wątek Penelopy.
Jeden
z recenzentów napisał, że „‘Snajper’ podbił serca i złupił portfele
widowni, stając się najbardziej dochodowym tytułem w karierze Clinta
Eastwooda”. Zastanawiam się, czy film o jego żonie nie byłby równie
kasowy...
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 5 marca 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz