czwartek, 10 września 2015

Wymiana i przeprosiny

Był podobno kiedyś działacz partyjny wysokiego szczebla, który postawił tezę, że społeczeństwo się nie sprawdziło i właściwie należałoby je wymienić na jakieś inne. Propozycja daleko idąca, ale jak twierdzą niektórzy moi znajomi, i dziś nie brak wśród tzw. klasy politycznej, jej zwolenników. Mam nadzieję, że znajomi się mylą.
„Jedno jest pewne, z tym naszym społeczeństwem strasznie trudno dojść do ładu” – zauważył ogólnikowo wykładowca akademicki, gdy już wszyscy zebrani wokół stolika wprowadzili do organizmu co najmniej kilka łyków kawy lub pysznej herbaty. Student, który chwilowo zrobił sobie przerwę w wakacyjnych zagranicznych wojażach, łypnął na niego niechętnym spojrzeniem. „A pan oddał głos?” – zapytał tonem złego policjanta. Wykładowca nie dał się sprowokować. „Nie o tym rozmawiamy” – uciął stanowczo. „Coś jest na rzeczy” – włączył się ugodowo właściciel przedsiębiorstwa z grupy małych i średnich. „Tyle że może to część polityków ma problemy ze zrozumieniem, czego społeczeństwo potrzebuje?” – zaryzykował pytanie. „Potrzebuje czy oczekuje?” – odezwał się urzędnik samorządowy, który spodziewał się w najbliższym czasie awansu. „To duża różnica. Ludzie sami nie wiedzą, czego chcą” – wyjaśnił. „Za to zawsze znajdą się tacy, którzy wiedzą lepiej od nich, co im da szczęście” – zgrzytliwie rzucił student nie kryjąc, że to złośliwość zarówno pod adresem wykładowcy, jak i samorządowca. „Chodzi panu o najnowsze decyzje prezydenta naszego miasta? Wbrew drwinom dziennikarzy, wielu ludziom się to naprawdę podoba i chętnie korzystają” – oświadczył urzędnik, prostując się z godnością. Część uczestników dyskusji patrzyła zdezorientowana, najwyraźniej nie wiedząc, o czym mowa. Ale ani student ani samorządowiec nie kwapili się ich oświecić.
„Taaak?” - przeciągle zapytał student. „Już nie jeden raz władza przepraszała za bezsensownie wydane społeczne pieniądze. Ma w tym wprawę i nic jej to nie kosztuje. Ale już niedługo koniec z tym. Przypomnimy rządzącym, że są dla ludzi, a nie dla swoich korzyści” – zadeklarował najwyraźniej w imieniu całego społeczeństwa.
W tym momencie profesor, który siedział obok mającego wartość muzealną pianina z tabletem na kolanach podniósł głowę i poprosił panią domu, żeby dolała mu kawy. Następnie zacytował z pamięci: „Przeprosić można kogoś, kogo się potrąciło w tramwaju, a nie społeczeństwo, które się potrącało przez kilkadziesiąt lat”. „Dobre” – pochwalił student. „A czyje to? Pana profesora?” – dociekał pełen entuzjazmu. „Nie. Gustaw Herling-Grudziński” – powiedział chłodno wykładowca i obrzucił studenta pełnym politowania wzrokiem.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz