czwartek, 24 września 2015

Prezenter i miliony

W zalewie informacji i pseudoinformacji coraz trudniej w naszych czasach przebić się do szerszego grona odbiorców z treściami naprawdę ważnymi. Zwłaszcza, że jak już dawno zauważono, media szczególnie chętnie zajmują się same sobą. Być może dojdzie kiedyś do sytuacji, w której nie będą potrzebowały żadnych innych tematów, a do tworzenia tzw. kontentu wystarczy im całkowicie zestaw wydarzeń w ich własnym światku.
Wykorzystując ciepło wrześniowego popołudnia znów spotkaliśmy się w pewnym ogródku, a z wiszącego nad rozżarzonymi węgielkami rusztu rozchodziły się wokół kuszące zapachy. Czekając aż domowym sposobem zamarynowane mięsa pod wpływem temperatury nabiorą odpowiednich walorów smakowych i stosownej miękkości, niespiesznie dokonywaliśmy rekapitulacji najgłośniejszych medialnie wydarzeń ostatnich dni. Dość szybko wylądowaliśmy w temacie prezentera publicznej telewizji, który na żywo zareklamował program konkurencyjnego, komercyjnego nadawcy.
„Szkoda, lubiłem go, zwłaszcza w tematyce sportowej i w programach rozrywkowych. A teraz całkiem zdjęli go z ekranu” – użalił się nad człowiekiem urzędnik samorządowy, który doświadczał coraz większej niepewności w związku z oczekiwanym awansem. „To prawda. Potrafił mówić o sprawach ważnych bez zadęcia” – poparła go nawiedzająca od czasu do czasu nasze grono nauczycielka, która właśnie została dyrektorką szkoły i w związku z tym stała się jeszcze bardziej wrażliwa na treść i sposób przekazu.
„E tam, zaraz wylansują kogoś następnego” – odezwał się z dystansu nasz gospodarz, który z wyraźnym zniecierpliwieniem przewracał na grillu kawałki mięsa. „Teraz wystarczy, że ktoś systematycznie pojawia się w mediach i zaraz zostaje autorytetem. I swoją twarzą uwiarygodnia wszystko, prawdę i fałsz” – kontynuował. „Raczej celebrytą” – rzucił krótko właściciel przedsiębiorstwa z grupy małych i średnich, patrząc z nadzieją w stronę rusztu.
„Bardzo słuszna uwaga” – ocenił student, który kilkanaście minut wcześniej uraczył wszystkich zachwytami nad filmem „Everest”, które nikt z naszego grona poza nim nie widział. „Keira Knightley, która gra w ‘Evereście’, powiedziała kiedyś, że w mediach epoki reality show coraz bardziej zaciera się granica między prawdą a fikcją. Zaczynają one kreować swoją własną rzeczywistość, którą zaludniają ulepionymi na publiczny użytek postaciami. Dlatego nie da się już być po prostu aktorką, aktorem, dziennikarzem, politykiem i czym tam jeszcze. Trzeba stać się celebrytą. Dopiero wtedy można dotrzeć do milionów”.
Zapadła cisza, którą dopiero po dłuższej chwili przerwał urzędnik samorządowy: „Przepraszam, a dlaczego nie ma z nami profesora?”.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz