W zalewie informacji i pseudoinformacji coraz trudniej w naszych
czasach przebić się do szerszego grona odbiorców z treściami naprawdę
ważnymi. Zwłaszcza, że jak już dawno zauważono, media szczególnie
chętnie zajmują się same sobą. Być może dojdzie kiedyś do sytuacji, w
której nie będą potrzebowały żadnych innych tematów, a do tworzenia tzw.
kontentu wystarczy im całkowicie zestaw wydarzeń w ich własnym światku.
Wykorzystując ciepło wrześniowego popołudnia znów
spotkaliśmy się w pewnym ogródku, a z wiszącego nad rozżarzonymi
węgielkami rusztu rozchodziły się wokół kuszące zapachy. Czekając aż
domowym sposobem zamarynowane mięsa pod wpływem temperatury nabiorą
odpowiednich walorów smakowych i stosownej miękkości, niespiesznie
dokonywaliśmy rekapitulacji najgłośniejszych medialnie wydarzeń
ostatnich dni. Dość szybko wylądowaliśmy w temacie prezentera publicznej
telewizji, który na żywo zareklamował program konkurencyjnego,
komercyjnego nadawcy.
„Szkoda, lubiłem go, zwłaszcza w
tematyce sportowej i w programach rozrywkowych. A teraz całkiem zdjęli
go z ekranu” – użalił się nad człowiekiem urzędnik samorządowy, który
doświadczał coraz większej niepewności w związku z oczekiwanym awansem.
„To prawda. Potrafił mówić o sprawach ważnych bez zadęcia” – poparła go
nawiedzająca od czasu do czasu nasze grono nauczycielka, która właśnie
została dyrektorką szkoły i w związku z tym stała się jeszcze bardziej
wrażliwa na treść i sposób przekazu.
„E tam, zaraz wylansują
kogoś następnego” – odezwał się z dystansu nasz gospodarz, który z
wyraźnym zniecierpliwieniem przewracał na grillu kawałki mięsa. „Teraz
wystarczy, że ktoś systematycznie pojawia się w mediach i zaraz zostaje
autorytetem. I swoją twarzą uwiarygodnia wszystko, prawdę i fałsz” –
kontynuował. „Raczej celebrytą” – rzucił krótko właściciel
przedsiębiorstwa z grupy małych i średnich, patrząc z nadzieją w stronę
rusztu.
„Bardzo słuszna uwaga” – ocenił student, który
kilkanaście minut wcześniej uraczył wszystkich zachwytami nad filmem
„Everest”, które nikt z naszego grona poza nim nie widział. „Keira
Knightley, która gra w ‘Evereście’, powiedziała kiedyś, że w mediach
epoki reality show coraz bardziej zaciera się granica między prawdą a
fikcją. Zaczynają one kreować swoją własną rzeczywistość, którą
zaludniają ulepionymi na publiczny użytek postaciami. Dlatego nie da się
już być po prostu aktorką, aktorem, dziennikarzem, politykiem i czym
tam jeszcze. Trzeba stać się celebrytą. Dopiero wtedy można dotrzeć do
milionów”.
Zapadła cisza, którą dopiero po dłuższej chwili
przerwał urzędnik samorządowy: „Przepraszam, a dlaczego nie ma z nami
profesora?”.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 24 września 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz