Natknąłem się przed laty na pomysł, który wydał mi się tyleż
interesujący, co dziwny. Chodziło o stworzenie w Internecie serwisu
ewangelizacyjnego i katechetycznego, który byłby w istocie rozbudowaną i
zaawansowaną grą. Uczestnicy musieliby w niej podejmować mnóstwo
decyzji, doznawać licznych pokus, pokonywać setki trudności, by wreszcie
dowiedzieć się, że... kolejne wyzwania już na nich czekają.
„Jak
to, głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu za pomocą gry? Używać rozrywki,
zabawy do ewangelizacji i katechizacji? Toż to pomieszanie z
poplątaniem” – pomyślałem i zakwalifikowałem pomysł do kategorii
„Zignoruj”. Uznałem, że sprawa jest zbyt poważna.
Nadal tak
uważam. I nie wiadomo, czy nie jestem ofiarą pomyłki na własne życzenie.
Bo przez długie lata za poważną sprawę uważałem również media. Żyłem w
przekonaniu, że chociaż rozrywka też może i powinna znaleźć w nich
miejsce, to jednak ich główną misją jest informowanie, pokazywanie i
objaśnianie świata takiego, jakim rzeczywiście jest.
Już od
pewnego czasu podejrzewałem, że tkwię pod tym względem w błędzie i w
świecie środków przekazu w ogóle nie o to dziś chodzi. Że w pewnym
sensie odbyły one drogę odwrotną niż kino, które narodziło się jako
jarmarczna rozrywka, a wdrapało się na poziom całkiem poważnej dziedziny
sztuki. Co ciekawe, nie odrzucając całkowicie dostarczania odbiorcom
relaksu i wytchnienia od problemów codziennej egzystencji. Udało się tu
jednak wytyczyć dość jasne reguły, pozwalające odróżnić to, co służy
wyłącznie zabawie od tego, co stawia sobie inne cele.
Wygląda na
to, że w mediach lada moment nie będzie niczego poza rozrywką. Zajmująca
się między innymi „mediatyzacją życia publicznego” specjalistka
(Małgorzata Molęda-Zdziech) wyjaśniła ostatnio na łamach jednego z
dzienników, że celem światowych medialnych korporacji jest przede
wszystkim zysk, dlatego próbują swoje produkty kierować do jak
najszerszej grupy odbiorców. „Muszą zatem upraszczać język, by przekaz
był zrozumiały dla wszystkich. Mogą przy tym manipulować mniej
wykształconym odbiorcą. Prymat logiki ekonomii powoduje, że funkcje
informacyjne, edukacyjne mediów zostały wyparte przez funkcje
rozrywkowe, bo to, co bawi, sprzedaje się najlepiej” – powiedziała,
odsłaniając mechanizmy rządzące dziś zawartością środków przekazu.
Tomasz
Mann napisał dawno temu, że wszystko jest polityką. W czasach trochę
nam bliższych Edward Stachura twierdził, że „wszystko jest poezja”.
Wygląda na to, że to już nieaktualne. Dzisiaj wszystko jest rozrywką.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz