„No to mamy sezon ogórkowy” – sentencjonalnie zauważył ważny redaktor
i jeszcze wygodniej ułożył swoje ciało w wiklinowym ogrodowym fotelu.
Mebel przyjemnie zatrzeszczał. „Jak to sezon ogórkowy?” – zdziwił się
jego syn gimnazjalista, który ze znudzoną miną obracał szaszłyki nad
rozżarzonymi brykietami. Szaszłyki pochodziły z pobliskiego dyskontu,
ale nikomu to nie przeszkadzało. „Przecież ogórki są przez cały rok” –
podzielił się obserwacją potomek redaktora. „No nie przesadzaj, czasami
jednak coś się dzieje” – zapolemizował redaktor zadowolony z gry
znaczeń, ale zaraz humor mu się popsuł. „Czego was w tych szkołach teraz
uczą, skoro w ostatniej klasie gimnazjum nie wiesz, co to sezon
ogórkowy?” – zeźlił się jako rodzic na system edukacyjny.
Młody
już sprawdzał w smartfonie. „Tu piszą, że to posucha w życiu
kulturalnym miast spowodowana letnimi wyjazdami artystów do wód właśnie w
porze zbioru ogórków” – zacytował Wikipedię. „Jeszcze piszą, że wtedy
brak wiadomości nadających się do publikacji w gazetach, że to się
kojarzy ze zwolnieniem biegu życia politycznego, powtórkami w radiu i
telewizji” – informował tonem odkrywcy, przewijając ekran. „No to teraz
już wiesz” – redaktor uznał, że spełnił należycie ojcowski obowiązek,
skłaniając syna do samodzielnego poszukiwania wiedzy.
„Przecież
sam mówisz, że od dawna nie ma w gazetach żadnych nowych wiadomości, a
na większości kanałów w telewizji przez cały rok lecą powtórki. To czym
się różni ten sezon ogórkowy?” – gimnazjalista niespodziewanie wykazał
pęd do poszerzania horyzontów. „Uważaj, bo się szaszłyki spalą” – ważny
redaktor wykazał się przytomnością umysłu i kierując uwagę potomka na
grilla zyskał czas do zastanowienia nad odpowiedzią.
„Ja
wiem. Podczas wakacji nie musicie się tak bardzo starać wmawiać ludziom,
że macie im coś ważnego do przekazania i możecie jeszcze bezczelniej
wciskać wszystkim ten bezwartościowy i ogłupiający chłam” – wyręczyła go
w odpowiedzi córka, która dotychczas sprawiała wrażenie absolutnie
zatopionej w lekturze grubej książki. Studiowała filologię i od kilku
lat ostentacyjnie kontestowała pracę zawodową ojca.
Redaktor
westchnął. „No może nie tak drastycznie” – spróbował złagodzić wypowiedź
swojej córki. „Powiedzmy, że w tym okresie bardziej służymy rozrywce
niż informacji” – zaproponował kompromisową formułę. Córka prychnęła
jakby napiła się czegoś paskudnego i wróciła do lektury.
„Mnie
wszystko jedno. Ale wakacje są sensowne, bo wtedy szkoła nie zabiera
czasu potrzebnego na granie w Legends” – powiedział gimnazjalista i
zaczął zdejmować szaszłyki z rusztu.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz