czwartek, 23 czerwca 2016

Czym się różni sezon ogórkowy

„No to mamy sezon ogórkowy” – sentencjonalnie zauważył ważny redaktor i jeszcze wygodniej ułożył swoje ciało w wiklinowym ogrodowym fotelu. Mebel przyjemnie zatrzeszczał. „Jak to sezon ogórkowy?” – zdziwił się jego syn gimnazjalista, który ze znudzoną miną obracał szaszłyki nad rozżarzonymi brykietami. Szaszłyki pochodziły z pobliskiego dyskontu, ale nikomu to nie przeszkadzało. „Przecież ogórki są przez cały rok” – podzielił się obserwacją potomek redaktora. „No nie przesadzaj, czasami jednak coś się dzieje” – zapolemizował redaktor zadowolony z gry znaczeń, ale zaraz humor mu się popsuł. „Czego was w tych szkołach teraz uczą, skoro w ostatniej klasie gimnazjum nie wiesz, co to sezon ogórkowy?” – zeźlił się jako rodzic na system edukacyjny.
Młody już sprawdzał w smartfonie. „Tu piszą, że to posucha w życiu kulturalnym miast spowodowana letnimi wyjazdami artystów do wód właśnie w porze zbioru ogórków” – zacytował Wikipedię. „Jeszcze piszą, że wtedy brak wiadomości nadających się do publikacji w gazetach, że to się kojarzy ze zwolnieniem biegu życia politycznego, powtórkami w radiu i telewizji” – informował tonem odkrywcy, przewijając ekran. „No to teraz już wiesz” – redaktor uznał, że spełnił należycie ojcowski obowiązek, skłaniając syna do samodzielnego poszukiwania wiedzy.
„Przecież sam mówisz, że od dawna nie ma w gazetach żadnych nowych wiadomości, a na większości kanałów w telewizji przez cały rok lecą powtórki. To czym się różni ten sezon ogórkowy?” – gimnazjalista niespodziewanie wykazał pęd do poszerzania horyzontów. „Uważaj, bo się szaszłyki spalą” – ważny redaktor wykazał się przytomnością umysłu i kierując uwagę potomka na grilla zyskał czas do zastanowienia nad odpowiedzią.
„Ja wiem. Podczas wakacji nie musicie się tak bardzo starać wmawiać ludziom, że macie im coś ważnego do przekazania i możecie jeszcze bezczelniej wciskać wszystkim ten bezwartościowy i ogłupiający chłam” – wyręczyła go w odpowiedzi córka, która dotychczas sprawiała wrażenie absolutnie zatopionej w lekturze grubej książki. Studiowała filologię i od kilku lat ostentacyjnie kontestowała pracę zawodową ojca.
Redaktor westchnął. „No może nie tak drastycznie” – spróbował złagodzić wypowiedź swojej córki. „Powiedzmy, że w tym okresie bardziej służymy rozrywce niż informacji” – zaproponował kompromisową formułę. Córka prychnęła jakby napiła się czegoś paskudnego i wróciła do lektury.
„Mnie wszystko jedno. Ale wakacje są sensowne, bo wtedy szkoła nie zabiera czasu potrzebnego na granie w Legends” – powiedział gimnazjalista i zaczął zdejmować szaszłyki z rusztu.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz