czwartek, 2 czerwca 2016

Wywiad z matołem

Gdy gwar na sali przycichł i część studentów przejawiła gotowość słuchania, profesor zaczął:
„Proszę państwa. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Dziennikarz lub dziennikarka – nie chodzi tu o różnice płci - zaprasza do rozmowy kogoś, kto jest od niego lub od niej znacznie bystrzejszy, inteligentniejszy i ma wielokrotnie większą od niego albo od niej wiedzę w wielu dziedzinach. Co w tym dziwnego? Takie zjawisko jest akurat w mediach bardzo częste. W jakiś sposób wydaje się oczywiste. Dziennikarz jest od zadawania pytań, więc trudno się spodziewać, że będzie wiedział tyle samo, co rozmówca albo nawet więcej. Dziennikarz to nie komisja egzaminacyjna, która sprawdza poziom wiedzy rozmówcy i wpisuje mu ocenę do indeksu. Nauczyliśmy się, że dziennikarz reprezentuje ciekawość i pewien stopień niewiedzy, właściwy jakiejś części odbiorców.
Nie znaczy to, oczywiście, że dziennikarz powinien być w temacie rozmowy nieskalany wiedzą i niczym tabula rasa, niezapisana tablica, przeciwstawiać kompetencji rozmówcy kompletną pustkę. Żeby zadawać sensowne pytania, trzeba jednak coś wiedzieć. Najlepiej wiedzieć całkiem sporo. Czyli trzeba się do wywiadu przygotować. Tego wymaga szacunek. Nie tylko dla rozmówcy, który zgodził się poświęcić swój czas i udzielić wywiadu. Także szacunek dla odbiorców. Dziennikarz jest przecież podczas rozmowy ich reprezentantem, a oni zazwyczaj nie chcą, aby ich przedstawiciel był ignorantem. Nie chcą się za niego wstydzić.
Zdarzają się jednak sytuacje, że człowiek wydelegowany przez redakcję do przeprowadzenia wywiadu okazuje się kompletnym matołem, pozbawionym elementarnej wiedzy nieprofesjonalistą, w dodatku przekonanym o swych wysokich umiejętnościach i uroku osobistym. Co wtedy?
Wtedy przed bardzo trudnym zadaniem staje ten, kto wywiadu udziela. Taka sytuacja to – czasami ekstremalna – próba nie tylko dla jego cierpliwości, ale nawet dla jego człowieczeństwa. Teoretycznie mógłby po odkryciu bezmiaru ignorancji wysłannika mediów przerwać rozmowę, oświadczając grzecznie «Proszę sobie dać spokój, pan nie jest odpowiednią osobą do rozmowy na ten temat. Proszę się przygotować albo przysłać kolegę mającego pojęcie o sprawie». Ale w praktyce, zwłaszcza, gdy rozmowa przekazywana jest na żywo, takim zachowaniem uderzyłby nie tylko w nieprofesjonalnego pracownika redakcji, lecz również w odbiorców. W istocie przecież to z nimi rozmawia...”.
Profesor zawiesił głos i popadł w zadumę. Kilku studentów z ostatniego rzędu cichutko wymknęło się z sali. Zapamiętał którzy.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz