To było kilka lat temu. Redaktor prowadzący w pewnym medium rzucił w
stronę podwładnego: „Zrób mi tam parę obrazków z tej tam procesji. Tylko
wiesz, takie z uczuciem”. Podwładny aż się zatrząsł. Poczuł się
dotknięty tonem, jakim wypowiedziane zostało polecenie. Zaczął nawet
protestować, ale redaktor już myślami był przy kolejnym temacie, więc
tylko niecierpliwie machnął ręką i stracił zainteresowanie dla osoby
podwładnego.
„Co my właściwie chcemy pokazać?” – dumał jakiś
czas później dziennikarz, usiłując nadać swej pracy większy sens, niż
tylko „robienie obrazków z procesji”. Dumał tak bardzo, że wypowiedział
swój problem na głos. „Ludzi demonstrujących swoją wiarę” –
podpowiedział siedzący obok kolega. „Demonstrujących?” – zdziwił się
dziennikarz. „No to manifestujących” – kolega zgłosił kolejną
propozycję. „Okropnie politycznie to brzmi” – stwierdził z zawodem
podwładny. „Jakoś tak świecko, mało religijnie” – narzekał.
„Jak
byłem mały, to myślałem, że procesja w Boże Ciało to taki kościelny
pochód pierwszomajowy” – włączył się do dyskusji mający już swoje lata
inny kolega z redakcji. „Coraz lepiej” – zmartwił się dziennikarz od
robienia obrazków. „Przecież ci ludzie nie protestują przeciwko czemuś
ani nie wyrażają swojego poparcia dla jakiejś idei albo dla kogoś”.
„Fakt” – zgodził się młodszy z kolegów dziennikarzy. „Więc co robią?”.
„Pokazują, że są wierzący” – podrzucił starszy. „Raczej dają świadectwo
wiary” – poprawił podwładny od robienia obrazków i poczuł na sobie
niepewne spojrzenia. „Trochę to napuszone” – zaryzykował kolega z
redakcji.
Dziennikarz pokiwał głową. „Wiem. Problem z
językiem. Ale nie tylko. W ogóle problem z pokazywaniem tych tematów w
mediach. Sami popatrzcie. Choćby transmisja Mszy świętej. Co to
właściwie jest? Relacja z wydarzenia? Widowisko? Do czego to porównać?
Do transmisji z meczu? Kibice przed telewizorem uczestniczą jakoś w
samym zdarzeniu. Krzyczą, jak wpadnie gol. A ci, którzy oglądają Mszę w
telewizorze albo komputerze? Przecież nie klękają przed ekranem,
prawda?”.
Koledzy redakcyjni słuchali z lekkim rozbawieniem.
„Nie masz większych problemów?” – zapytał starszy i zaczął się zbierać
do wyjścia. W tym momencie między biurkami pojawił się redaktor
prowadzący. „Ty jeszcze tutaj?” – zdziwił się na widok podwładnego.
„Tylko pamiętaj, żeby te obrazki nie były banalne i oklepane. Wymyśl coś
nowego, czego jeszcze nikt nie pokazał” – poinstruował i zniknął za
drzwiami.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
piątek, 27 maja 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz