Znany prezenter poinformował opinię publiczną, że zrezygnował z pracy
w telewizji, aby robić, czego oczekują od niego widzowie. Mówił też, że
dzięki zmianie pracy będzie mógł robić rzeczy, na których się zna, ale
ten aspekt sprawy w mniejszym stopniu przebił się zarówno do tytułów,
jak i do świadomości odbiorców. Na przykład mojego znajomego, który
natrafiwszy w Internecie na tego newsa odczytał go na głos, zmrużył
sceptycznie oczy, zmarszczył nos i odwróciwszy się od laptopa wyraził
swoje wątpliwości wobec takiej postawy: „A jak widzowie będą chcieli,
żeby stanął na głowie i klaskał uszami, to też spełni ich oczekiwania?”.
„Co w tym złego, że człowiek mediów bierze pod uwagę zdanie
odbiorców?” – włączyła się do dyskusji żona znajomego. „Wolisz, żeby
nikt się nie liczył ze zdaniem widzów?”. Znajomy się zniecierpliwił.
„Znowu to samo. Mnie chodzi o to, że są granice dostosowywania się do
oczekiwań tłumu. Media powinny też kształtować odbiorców, a nie tylko
schlebiać ich wszystkim zachciankom” – wyjaśnił. „Byłoby dobrze, gdyby
schlebiały wszystkim zachciankom. Ja, na przykład, chciałbym
przynajmniej raz w tygodniu transmisję jakiegoś koncertu symfonicznego” –
zgłosił swoje stanowisko w temacie dziadek, który o muzyce klasycznej
potrafił gadać bez przerwy i w każdych okolicznościach. „Ciekawe, ilu
jest chętnych na takie transmisje” – burknął mój znajomy.
„No
i złapałeś się we własne sidła!” – żona nie kryła triumfu. „W nic się
nie złapałem” – zjeżył się znajomy. „Wręcz przeciwnie. Pokazuję, że
media nie są od spełniania zachcianek, tylko od rozumnego kształtowania
odbiorców”. „A co lepiej ich ukształtuje niż dobra muzyka w świetnym
wykonaniu?” – dziadek trzymał się swojego ulubionego tematu. Znajomy
wzniósł błagalnie oczy w stronę sufitu. „Na tym świecie jest wiele
wartościowych rzeczy, nie tylko muzyka” – podzielił się spostrzeżeniem.
„Na przykład komiksy!” – zawołał średni syn znajomego, który nagle
stanął w drzwiach. „Pytał cię ktoś o zdanie?” – znajomy podjął próbę
zgaszenia jego entuzjazmu. Młody jednak nie dał za wygraną. „Zobaczycie,
że kiedyś będą za komiksy dawać nagrody Nobla” – oświadczył z głębokim
przekonaniem.
„Najlepiej, żeby w mediach było dla każdego coś
miłego” – ugodowo zaproponowała żona znajomego. „Przecież teraz są
takie możliwości, żeby każdy miał jakąś swoją niszę” – dodała
profesjonalnie. „Niszę, niszę” – przedrzeźniał ją znajomy. „Co to za
społeczeństwo, w którym każdy siedzi we własnej norze i nie chce
wiedzieć, czym żyją inni?” – zapytał retorycznie i wrócił do laptopa.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 9 czerwca 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz