piątek, 14 października 2016

Dziennikarze terroryści?

W filmie Quentina Tarantino „Bękarty wojny” nazistowski pułkownik Hans Landa, którego gra Christoph Waltz, stwierdza w pewnym momencie: „Uwielbiam plotki! Fakty mogą być mylące, ale plotki, prawdziwe czy nie, zawsze coś odkrywają”.
Yuval Noah Harari, autor książki „Od zwierząt do bogów”, która ma w podtytule dopisek „Krótka historia ludzkości”, idzie jeszcze dalej. Stwierdza co następuje: „Neandertalczykom i archaicznym homo sapiens zapewne (...) z trudem przychodziło szeptanie po kątach – ciesząca się złą sławą umiejętność, która w istocie jest niezbędnym warunkiem zaistnienia współpracy dużej liczby osób. Nowe umiejętności językowe, jakie homo sapiens nabył mniej więcej przed 70 tysiącami lat, pozwalały mu na oddawanie się plotkom przez długie godziny. Dzięki wiarygodnym informacjom co do tego, komu można zaufać, skromne liczebnie grupy mogły się rozrastać, a homo sapiens zdołał wypracować ściślejsze i bardziej wyrafinowane rodzaje współpracy”. Zdaniem Harariego „Teoria plotki może wydawać się żartem, ale znajduje potwierdzenie w licznych badaniach. Nawet dziś przeważająca część komunikacji międzyludzkiej – jak choćby e-maile, rozmowy telefoniczne czy artykuły prasowe – to plotka. Przychodzi nam ona tak naturalnie, że można odnieść wrażenie, że język wyewoluował właśnie w tym celu”.
Harari artykuły prasowe wymienia w kontekście plotki jakby mimochodem. Zrównuje je z mailami i pogaduszkami przez telefon. A przecież mamy tu do czynienia z zupełnie różnymi poziomami międzyludzkiej komunikacji! Lub przynajmniej wydawać się może, że w aktywności mediów, w pracy dziennikarskiej, chodzi o coś innego niż powtarzanie i kolportowanie niesprawdzonych, zasłyszanych tu czy tam wiadomości. Może to już nieaktualne w czasach, gdy pracownicy nawet bardzo poważnych redakcji otwarcie przyznają, że głównym źródłem informacji są dla nich portale społecznościowe i dodają, że na pierwszym miejscu stawiają jak najszybsze puszczenie newsa w świat, więc na sprawdzanie prawdziwości i rzetelności nie ma czasu. Oznacza to, że nawet bardzo opiniotwórcze i wpływowe media również biorą udział w powtarzaniu plotek, trudno je więc traktować jako źródło wiarygodnej informacji.
Znany z niechęci do plotek i plotkowania papież Franciszek podczas niedawnego spotkania z włoskimi dziennikarzami użył bardzo mocnego stwierdzenia: „Rozprzestrzenianie plotek to przykład terroryzmu, kiedy można zabić językiem”. Dodał, że jest to „prawdziwa teza” w odniesieniu do dziennikarzy, bo ich głos „może dotrzeć do każdego i jest potężną bronią”. Ostre słowa. Ale czy nie warte uwagi?

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz