czwartek, 20 października 2016

W służbie arbitralnych wartości

Znany kanadyjski teoretyk komunikacji, ten sam, który przed laty zauroczył wiele umysłów stwierdzeniem, że ludzkość wkracza właśnie w „wiek informacji”, a elektroniczne media, zwłaszcza telewizja, stworzyły tak zwaną globalną wioskę, uważał, że wszystkie media istnieją po to, aby skłaniać nas do sztucznego sposobu postrzegania świata i narzucać nam arbitralne wartości.
Jakby tego było mało, pewna belgijska pisarka, zafascynowana brzydotą, przytomnie zauważyła, że samolotu nie porywa się dla przyjemności, ale po to, by zaistnieć na pierwszych stronach gazet. Dlatego jej zdaniem wystarczy zlikwidować media i wszyscy terroryści wylądują na bezrobociu. Obydwa cytaty przyszły mi do głowy, gdy przypadkiem obejrzałem film dokumentalny, pokazujący, jak funkcjonuje machina medialna w rękach dość specyficznego dysponenta – tak zwanego Państwa Islamskiego.
Z filmu wynikało, że szefowie samozwańczego kalifatu świetnie zdają sobie sprawę nie tylko ze znaczenia szeroko pojętych mediów we współczesnym świecie, ale również z ich siły i możliwości. Możliwości wpływania na to, w jaki sposób miliony ludzi na całym świecie postrzegają rzeczywistość i w jaki sposób na tej podstawie kształtują swoje postępowanie. Potrafią świetnie wykorzystać zarówno informacyjną siłę mediów, jak i tę sferę, którą można nazwać w ogromnym uproszczeniu rozrywkową. W dokumencie, który zobaczyłem, znalazły się poruszające zestawienia nagłaśnianych na cały świat filmowych produkcji ISIS z hollywoodzkimi superprodukcjami, opatrzonymi sławnymi nazwiskami. Jeszcze bardziej szokujące były jednak inne porównania. Konfrontacja filmów wytworzonych w medialnym centrum dżihadystów z oglądanymi przez miliony telewidzów programami typu realisty show. W obu przypadkach odbiorca obserwował bardzo podobne mechanizmy. Z jedną różnicą. W dziełach firmowanych przez kalifat śmierć była prawdziwa, nie udawana.
Wspomniany przeze mnie film dokumentalny przerażał. Ale też skłaniał do bardzo poważnych refleksji. Między innymi nad mentalnością tak zwanych ludzi mediów. Wynikało z niego, że ogromna skuteczność medialnej aktywności dżihadystów wynika w znacznej mierze z faktu, że pracują dla nich najwyższej klasy profesjonaliści. Wiedzę i umiejętności zdobyli nie na pustyni, ale studiując na zachodnich uczelniach i pracując w wielkich firmach medialnych w Ameryce i Europie. Co ich skłania do tego, aby służyć swoimi talentami i zdolnościami, swoją fachowością i pomysłami, właśnie tej, a nie innej organizacji? To pytanie o szerokim zakresie. Dotyczy w ogóle ludzi mediów i ich wyborów w sferze wartości.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz