czwartek, 1 grudnia 2016

Asia i media

Przyznaję się. Byłem jednym z tych, którzy kilka miesięcy temu, pod sam koniec wakacji, natknąwszy się w portalu społecznościowym na ogłoszenie o kiermaszu organizowanym przez dziewięcioletnią Asię, kliknęli „Udostępnij”. Zrobiłem to ujęty prostotą ogłoszenia, dziecięcym pismem, informacją o chorej mamusi, niskimi cenami przygotowanych przez dziewczynkę losów, sformułowaniami „Będą zabawki nie tylko dla dziewczynek” oraz „buty używane i nowe”. Gdy zdjęcie kartki przyklejonej do szklanych drzwi bloku posyłałem dalej, pozwalając je zobaczyć wszystkim, którzy śledzą, co się dzieje na moim profilu, miało ono kilkanaście lub kilkadziesiąt udostępnień.
Kilka dni później o inicjatywie sympatycznej małolaty z poznańskiego osiedla wiedział i rozmawiał niemal cały kraj.
Mały kiermasz wymyślony przez zatroskaną o zdrowie mamy córeczkę rozrósł się do wielkiej imprezy, w której wzięło udział dużo ludzi i którą relacjonowały wielkie media. Zarówno Asia, jak i jej mama, nie kryły zaskoczenia i zakłopotania zaistniałą sytuacją. Rozmach, jaki osiągnęła niewielka, lokalna, osiedlowa inicjatywa jednej dziewczynki, był zdumiewający. Pokazywał siłę oddziaływania współczesnych mediów, zarówno tych nowych, jak i tradycyjnych. Pokazywał możliwość dotarcia do tysięcy, milionów ludzi z prostym, odwołującym się do emocji komunikatem.
Nim jeszcze do kiermaszu doszło, opanował mnie niepokój, czy przypadkiem medialny hałas wokół wydarzenia nie przyniesie organizatorce i jej najbliższym dodatkowych problemów. Zwłaszcza, że pojawiły się informacje na temat donosów składanych przez niektórych ludzi w sprawie przygotowywania nielegalnej loterii.
Kiermasz się jednak odbył. Zebrano całkiem sporą sumę. I po kilku miesiącach okazało się, że wynikają z tego nowe kłopoty. W świetle obowiązujących przepisów chorej mamie zaczęła grozić utrata zasiłków, które dotychczas pobierała. I znów do akcji wkroczyły media. Zatrzęsły się z oburzenia. Poleciały gromy (i nie tylko) pod adresem urzędników. Musieli zapewniać, że nie mają złej woli i nie chcą skrzywdzić ani Asi, ani jej chorej mamy.
Nagłośnić, zrobić szum wokół jakiejś sprawy czy wydarzenia, to dzisiaj żadna sztuka. Media są w ogromnej mierze sferą uczuć, emocji, które łatwo poruszyć na tyle mocno, aby skłonić ludzi do działania. Do konkretnych zachowań. Jednak w pewnym momencie pojawia się kwestia odpowiedzialności. A z nią konieczność pełnego realizmu i profesjonalizmu zastanowienia, jakie będą konsekwencje maksymalnego rozpowszechnienia jakiejś wiadomości. I co zrobić, żeby te skutki nie zaszkodziły sprawie, a przede wszystkim związanym z nią ludziom.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz