czwartek, 8 grudnia 2016

Tematy jak orzechy

Niektóre tematy stale i wciąż okazują się dla mediów niezwykle trudnym orzechem do zgryzienia. Raz po raz łamią sobie na nich zęby, powtarzając i kopiując wciąż na nowo te same błędy.
Jednym z tych tematów jest Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny. Ten dogmat wiary, ogłoszony przez papieża Piusa IX w roku 1854, wciąż sprawia wielu odpowiedzialnym za treści zawarte w prasie, radiu, telewizji i Internecie niemało kłopotów. Przypuszczam, że przyczyną zamieszania i problemów z opanowaniem zagadnienia jest słowo „poczęcie”, które naprowadza niektóre medialne umysły na błędną ścieżkę. Zamiast myśleć o chwili, w której rozpoczęło się życie Maryi, myślą o zdarzeniu, które Kościół świętuje w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, czyli początku ziemskiej egzystencji Jezusa Chrystusa. Nie kryję, że nieustannie zastanawia mnie, dlaczego poczęcie Jezusa w łonie Maryi bez udziału mężczyzny, a za sprawą Ducha Świętego, wielu postanowiło określać przymiotnikiem „niepokalane”. Może po prostu nie znają znaczenia tego terminu? Może nie zajrzeli do słownika i nie przeczytali, że jedno z dwóch podstawowych znaczeń tego pojęcia to „będący bez grzechu, winy”? No bo chyba nie myślą, że każde poczęcie człowieka z udziałem mężczyzny jest grzeszne?
Próbuję tu trochę żartować, a okazuje się, że sprawa jest całkiem poważna. Chodzi o sposób, w jaki pracujący w mediach ludzie traktują tematykę religijną. Tydzień temu temat jak najbardziej serio poruszył jeden z młodych dziennikarzy, Marcin Makowski. „Od dłuższego czasu ze zdziwieniem obserwuję proceder, który opanował ogromną część środowiska dziennikarskiego. Wielu moim kolegom i koleżankom wydaje się, że gdy mówią czy piszą o religii, nie obowiązują ich te same standardy warsztatowe, jak w przypadku innych dziedzin wiedzy. Pora zerwać z tym kompromitującym przekonaniem” - napisał w tekście rozpowszechnionym w Internecie. Makowski sprecyzował, że ma na myśli katolicką teologię, „która niejednokrotnie przez tuzy zawodu traktowana jest jak luźna lista zaleceń, a nie dziedzina wiedzy, która ma swoje kanony, podręczniki, kodyfikacje i tradycje”.
Jego zdaniem za podobny stan rzeczy po części odpowiada sam Kościół, a właściwie nauczanie religii, które w warstwie programowej pozostawia wiele do życzenia. „Nie zwalnia to jednak ludzi mediów, których obowiązkiem jest dokształcanie się i weryfikowanie faktów, aby pisząc o wierze, teologii czy religii – traktowali ją równie poważnie, jak ekonomię czy sport” - apeluje publicysta i dodaje retoryczne pytanie: „A może nawet bardziej poważnie?”.
W samą uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny dołączam się do jego apelu. I retorycznego pytania.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz