czwartek, 13 kwietnia 2017

Do koszyczka!

U progu tegorocznego Triduum Paschalnego miałem zamiar przedstawić felieton nieco futurystyczny, wychylony w może niezbyt odległą, ale jednak przyszłość.
Chciałem więc snuć domniemania, jak za kilka, kilkanaście lat będzie wyglądało przeżywanie Triduum przez ludzi, którzy większość swojej egzystencji powiążą ściśle z obecnością w globalnej sieci, bo po prostu inaczej nie zdołają funkcjonować.
Przyszło mi, na przykład, do głowy, że religijne obchody będą transmitowane na żywo w Internecie przez tysiące uczestników i ci, którzy nie wezmą w nich udziału osobiście, będą sobie mogli wybrać, czy śledzić Mszę Wieczerzy Pańskiej, Liturgię Męki Pańskiej i ceremonie Wigilii Paschalnej w swojej parafii, w katedrze, w Watykanie, w którymś z sanktuariów czy jeszcze gdzie indziej. Mając świadomość tak szerokiego wachlarza możliwości, zacząłem się zastanawiać, czy nie spowoduje to spadku liczby rzeczywistych uczestników obrzędów ma rzecz tak czy inaczej rozumianych widzów i odbiorców medialnych transmisji. A może wręcz przeciwnie? Może ich liczba wzrośnie, bo wielu będzie chciało doświadczyć przeżyć bez zapośredniczenia?
Może się też pojawić całkiem nowy trend, polegający na tym, że uczestnicząc w Triduum Paschalnym w jednym miejscu, mniej lub bardziej dyskretnie ludzie będą podglądali na bieżąco, co się aktualnie dzieje w innych miejscach? Albo wybiorą opcję kombinowaną, polegającą na tym, że siedząc w ławce w parafialnym kościele wysłuchają sobie prywatnie kazania wygłaszanego w tym samym czasie w katedrze albo w Bazylice św. Piotra? Wiem, że brzmi to cokolwiek dziwnie, ale przecież pomysłowość ludzka nie ma granic także w sferze przeżyć i doświadczeń religijnych.
Chciałem więc puścić wodze wyobraźni i snuć niekoniecznie daleko idące przypuszczenia, gdy zupełnie znienacka zaskoczył mnie innym temat. Chodzi o kwestię baranka.
Na temat baranka i zajączka w odniesieniu do świąt napisano już mnóstwo słów, niejednokrotnie polemicznych. Nawet Wikipedia informuje, że długouchy zwierzak jest „jednym ze świeckich symboli wielkanocnych”. To ciekawe, bo bez wielkiej akcji promocyjnej wraca świadomość, że świątecznym symbolem jest baranek. Znalazło to odbicie na sklepowych półkach i baranki z cukru, białej czekolady, z masła oraz z ciasta można zauważyć nie tylko w przywiązanych do tradycji od dawna zakorzenionych sklepach, ale również w dyskontach i hipermarketach. Stwierdziłem to osobiście. Już miałem się ucieszyć i kupić kilka egzemplarzy jako prezenty, gdy mój wzrok przykuła nazwa na etykiecie. To, po co sięgałem, to nie był wcale baranek wielkanocny. To był „baranek do koszyczka”.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz