czwartek, 27 kwietnia 2017

Dzisiaj jest prościej

Gdy powstawał ogromny dzisiaj portal społecznościowy, jego twórca nie krył, że liczy na sukces, odwołując się do faktu, że ludzie uwielbiają się chwalić. Oczywiście, niektórzy próbują złagodzić tę ocenę gatunku ludzkiego i twierdzą, że niekoniecznie chodzi o chwalenie się, ale raczej o to, aby opowiadać innym o sobie. Jak zwał tak zwał, faktem jest, że ogromna część ludzkości, jeśli tylko znajdzie słuchacza, z zapałem relacjonuje przeżycia własne i najbliższych. A że jednym z najważniejszych ludzkich zmysłów jest wzrok, odkąd nauczyliśmy się utrwalać wizerunki i obrazy, opowieści zwykle są mniej lub bardziej bogato ilustrowane. Chińczycy już dawno zauważyli, że „Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów” i ujęli odkrycie w formę przysłowia, które dzisiaj specom od mediów wbijane jest do głowy niemal jak prawda objawiona.
Kiedyś były albumy czy obowiązkowe pokazy slajdów. Dzisiaj jest prościej. Są portale społecznościowe, które bez możliwości zamieszczania w nich zdjęć i filmików pewnie już dawno przestałyby istnieć, a przynajmniej nie osiągnęłyby tak zawrotnej popularności, jaką się aktualnie cieszą. Jednak łatwość upubliczniania obrazów rodzi bardzo poważne problemy. Między innymi z prawem do własnego wizerunku i do intymności.
Przypuszczam, że wielu słuchaczy doświadczyło tego swoistego zawstydzenia i zażenowania, jakie związane jest nierozerwalnie z pokazywaniem przez najbliższych niemal lub całkiem obcym ludziom fotografii lub filmów, które sami najchętniej by zakopali głęboko w ziemi lub po prostu zniszczyli. Zwykle są to wizerunki w taki czy inny sposób odsłaniające naszą intymność. Zrozumiałe więc, że nie chcemy, aby pokazywane były szerszemu gronu.
Póki tego rodzaju wizerunki znajdowały się zasadniczo tylko w rodzinnych archiwach, mieliśmy szansę - przynajmniej częściową - kontrolować ich rozpowszechnianie. Ale co zrobić, gdy albumy i familijne filmoteki zastąpił Internet z wszędobylskimi portalami społecznościowymi? Zrobił to na tyle skutecznie, że odsłaniające naszą intymność treści coraz częściej zamieszczają w nim nie tylko nasi bliscy, ale robimy to sami.
Niedawno zapadł w Polsce precedensowy wyrok, skazujący ojca za umieszczenie w sieci intymnego zdjęcia jego dwuletniego dziecka. Z pozwem wystąpiła matka, ale zapewne zapewne doczekamy się również tego typu wyroków z powództwa samych osób widniejących na fotografiach albo filmach. Tylko co zrobić, gdy o upublicznienie tego rodzaju wizerunków będziemy musieli oskarżyć samych siebie?
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz