Znajomy mnie zaskoczył. Zinterpretował mi przez telefon kawałek
książki, którą akurat czyta. Starał się, ale mimo jego aktorskich
wysiłków ziewałem raz po raz, ciesząc się, że nie prowadzimy
wideorozmowy. Nie chciałem mu jednak przerywać, bo nie widziałem, do
czego zmierza. A nuż to właśnie jakieś arcydzieło, które odkrył na
półkach księgarskich, a ja, durny, na nim się nie poznałem?
Słuchałem
więc, z lenistwa nastawiwszy komórkę na głośne mówienie, bo ileż można
trzymać dłoń przy głowie. To niezdrowe dla mięśni ręki.
Zaczynałem
już zasypiać, gdy nagle zorientowałem się, że znajomy zakończył
lektorskie popisy. Czym prędzej przyłożyłem telefon do ucha. Poza ciszą
słyszałem jednak tylko słaby oddech znajomego. Czułem się niezręcznie.
- Słuchaj, powiedz mi, ile wódki trzeba wypić, żeby pisać takie głupoty - zapytał nagle znajomy.
- Nie wiem. Nie jestem pisarzem - odrzekłem wykrętnie.
- To nim zostań i mi powiedz - rzucił kategorycznie.
- A wiesz, to jest pomysł. Przemyślę to sobie...
Rozłączyłem się. stukam.pl
niedziela, 5 maja 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz