czwartek, 9 stycznia 2014

Franciszek i potwory

Dzisiaj będzie o potworach. Ale najpierw niezbędna jest krótka refleksja o charakterze ogólnym, dotycząca kwestii niebagatelnej, bo wpływu jednostki na losy wielkich grup i całych społeczności. Zastanowienie o takim charakterze jest konieczne, bo raz po raz słyszę, wśród narzekań i utyskiwań na rzeczywistość, która nie tylko nas otacza, ale której również jesteśmy częścią, brzmiące jak wszystko usprawiedliwiająca mantra zdanie: „A cóż ja sam mogę?”.

Otóż zgadzam się całkowicie z poglądem, który Tomasz Mann wyraził w powieści „Czarodziejska góra”. Napisał: „Człowiek nie żyje wyłącznie swoim życiem osobistym, jako jednostka, ale świadomie lub nieświadomie, również życiem swojej epoki i swojego pokolenia” Dodałbym, że świadomie lub nie świadomie na życie swej epoki i swego pokolenia wpływa, niczym maleńki kamyczek, który potrafi uruchomić lawinę. A można ją wywołać łatwo i niejako mimochodem, nawet jednym niezrozumianym czy też źle przetłumaczonym zdaniem. Ba, nawet fragmentem zdania, jednym słowem pominiętym, dodanym albo przestawionym nie tam, gdzie tkwić powinno.

Wróćmy jednak do potworów. Ich obecność jest tu tym bardziej frapująca, że pojawiają się w ścisłym związku z osobą aktualnego biskupa Rzymu. Kilka dni temu media krajowe obiegły krzyczące tytuły i następujące po nich materiały prasowe, które w usta Franciszka wkładały słowa następujące: „Jeśli nie kształtujemy serc wiernych, są „małymi potworami”…”. „Trzeba kształtować serca, w przeciwnym razie kształtujemy małe potwory. A potem te małe potwory tworzą Lud Boży. Na myśl o tym naprawdę dostaję gęsiej skórki” – umieszczano w cudzysłowach, sugerując, że tak właśnie Papież wypowiedział się na pewnym zamkniętym spotkaniu dla przełożonych zakonnych pod koniec listopada ubiegłego roku.

Cytowane wyżej słowa wywołały w kraju wielkie poruszenie, które w sposób szczególny uwydatniło się w Internecie. Komentarzy było co niemiara. Wierzący katolicy brali te słowa do siebie, doszukując się we własnych osobach przejawów potworności lub wręcz przeciwnie, starali się je przypiąć w charakterze łatki tym, za którymi akurat nie przepadają. Do sprawy odnieśli się nawet ateiści, wyciągając tu i ówdzie daleko idące wnioski, jakoby dotykały one w szczególny sposób ich pociech, decyzją rodziców kształtowania religijnego pozbawionych.

A wszystko przez to, że ktoś, pojedynczy, anonimowy, ale w medialnej sferze aktywny, niedokładnie i bez kontekstu słowa Franciszka upowszechnił.

Jak wynika z udostępnionej w trzech językach relacji z ubiegłorocznego spotkania, Papież powiedział: „Formacja w seminariach jest dziełem artysty, nie policjanta. Zadaniem jest formować serca. Inaczej tworzymy małe potwory. I później te małe potwory formują Lud. Coś takiego wywołuje u mnie efekt „gęsiej skórki”…”.

Niby podobnie, a jednak całkiem inaczej niż rozgłoszono i powielono w krajowych mediach. Franciszek mówił o potworach, ale nie wiernych obdarzył tym określeniem.

Muszę wyznać, że u mnie takie na pozór drobne przeinaczenia i niedokładności w podawaniu informacji też wywołują efekt „gęsiej skórki”. A raczej skóra mi cierpnie. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz