Dyskusja rozkręcała się bardzo powoli i nic nie wskazywało na to, że
wyjdzie w końcu poza fazę dwustrunnych pogaduszek z sąsiadką lub
sąsiadem z miejsca obok. Czasami tak bywa na nieformalnych spotkaniach,
gdy uczestnicy w miarę dobrze się znają i niewielkie są szanse, by mogli
jeszcze czymś wzajemnie się zaskoczyć. Wystarcza im coś w rodzaju
okresowego potwierdzania, że wszystko trwa po staremu, nikt nie dokonał
gwałtownej wolty, a rzeczywistość toczy się zgodnie z przewidywaniami.
Tylko
młody adept dziennikarstwa był wyraźnie niezadowolony z sytuacji.
Sprawiał wrażenie człowieka nastawionego na duże audytorium, który nie
bardzo wie, w jaki sposób skupić na sobie uwagę obecnych. To znaczy
właściwie wie, ale obawia się, że jeśli sięgnie po sposób, który mu
podpowiada intuicja, potencjalnych odbiorców może do siebie nastawić od
razu negatywnie. A tego nie chciał. Potrzebował życzliwej uwagi. Wiercił
się więc na krześle i bawił widelczykiem, wypatrując tęsknie okazji,
aby jednak przemówić do wszystkich.
Nie wiadomo na ile świadomie
pomogła mu pani domu. Z pustym dzbankiem w dłoni wstała i spytała: „Ktoś
jeszcze chce kawy?”. Zgłosiło się kilka osób. Adept dziennikarstwa
zwietrzył szansę. „A ja chciałbym poznać państwa opinie w pewnej
sprawie” – powiedział dość głośno, ale bez krzyku. „O co chodzi?” –
poczuł na sobie kilka spojrzeń. Wziął oddech i powiedział: „Kilka dni
temu musiałem posłać list. Taki zwykły, w kopercie. Wiedziałem, że w
niedalekim centrum handlowym jest punkt pocztowy, więc się tam wybrałem.
Chciałem tylko wrzucić list do skrzynki. I nie mogłem” – zawiesił
dramatycznie głos. „Dlaczego?” – zapytała jedna z kobiet głosem pełnym
troski. „Bo punkt pocztowy miał półgodzinną przerwę regeneracyjną” –
odpowiedział z niewinną miną adept dziennikarstwa. „Był zamknięty” –
uzupełnił informacyjnie. „Skrzynka też?” – zdziwił się urzędnik
samorządowy. „Dokładnie! Skrzynka znajdowała się za drzwiami punktu. Jak
państwo myślą, dlaczego?” – adept dziennikarstwa przystąpił do
zbierania opinii.
„Ktoś nie pomyślał?” – zaryzykowała znów jedna z
kobiet. „Żeby jej nie ukradli” – podsunął właściciel firmy. Adept
dziennikarstwa z satysfakcją słuchał padających propozycji. Nagle
odezwał się profesor: „To proste. Z pewnością za postawienie skrzynki na
zewnątrz punktu trzeba by dodatkowo zapłacić właścicielom centrum” –
powiedział tonem wykładowcy i sięgnął po ciastko. Adept dziennikarstwa
poczuł, że stracił zainteresowanie uczestników spotkania.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
piątek, 6 lutego 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz