Pewien autor zaczął w ten sposób: „Opowieść jest zawsze ta sama. O
człowieku, jego nielicznych sukcesach, licznych upadkach, nadziejach,
oczekiwaniach, zawodach i rozczarowaniach. No i o miłości, której
pragnie i nieustannie szuka”. Tu przerwał, bo na sali wciąż panował szum
i nieprzyjemny dla ucha przyciszony hałas, złożony z szurania butów,
przesuwania krzeseł, a przede wszystkim z prowadzonych półgłosem rozmów.
Zdesperowany
autor nacisnął klawisz komputera. Wygłoszony przez niego przed chwilą
tekst pojawił się na ekranie, a z głośników wydobyła się dość drażniąca
muzyka, która skutecznie utrudniała zebranym porozumiewanie się. Wielu z
nich zamilkło i wbiło wzrok w widniejące na białej powierzchni litery.
Jeden
ze współczesnych duńskich pisarzy (Peter Hong) stwierdził: „Bardzo
niewielu ludzi potrafi słuchać. Pośpiech wybija ich ze skupienia albo w
duchu próbują polepszyć sytuację lub też zastanawiają się, jakie zrobić
wejście, gdy rozmówca się wreszcie zamknie i nadejdzie ich kolej, by
pokazać się na scenie”.
Coś jest na rzeczy. Słuchanie nie jest
dzisiaj najmocniejszą stroną nie tylko uczniów, tkwiących w szkolnych
ławkach. Słuchanie sprawia trudności coraz większej grupie ludzi, także
tych, którzy znają wartość słowa i nie tęsknią do kultury obrazkowej.
Wielu z nich woli czytać, niż słuchać. Niejednokrotnie z żalem
przyznają, że nie potrafią korzystać z audibooków, ponieważ niewiele
zostaje im w pamięci po wysłuchaniu nawet najbardziej porywającej
książki.
Zmarły niespełna miesiąc temu Terry Pratchett stwierdził,
że jeśli ktoś słucha dostatecznie pilnie i długo, ludzie w końcu
powiedzą mu więcej, niż sądzą, że sami wiedzieli. Myślę, że miał rację.
Jednak takie słuchanie wymaga kolejnej deficytowej w naszych czasach
cnoty - cierpliwości.
Gdy niedawno próbowałem podzielić się
swoimi spostrzeżeniami w kwestii słuchania w pewnym gronie, ktoś mi
przerwał uwagą, że być może problemy ze słuchaniem wynikają z tego, że
najpierw zatraciliśmy umiejętność przykuwającego uwagę opowiadania.
Papież
Franciszek w orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Środków Przekazu
napisał, że wyzwaniem, które dzisiaj staje przed nami, jest nauczenie
się na nowo opowiadania, a nie po prostu wytwarzania i konsumowania
informacji. „W tym właśnie kierunku popychają nas potężne i cenne środki
współczesnego przekazu. Informacja jest ważna, ale nie wystarcza,
bowiem zbyt często upraszcza, przeciwstawia sobie różnice i odmienne
zapatrywania, zachęcając do opowiedzenia się po jednej lub drugiej
stronie, zamiast dawać ogólny obraz sytuacji” – stwierdził Następca św.
Piotra.
Zastanawiam się, w jaki sposób się do tej nauki opowiadania zabrać...
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz