Zapytał mnie ktoś niedawno, dlaczego, zamiast poruszać w felietonach
gorące aktualne tematy i dawać słuszny odpór, opowiadam drobne
historyjki i przytaczam rozmowy toczone przy kawie z ciastkiem. „Bo ktoś
musi” – wykonałem intelektualny unik. Na twarzy mojego rozmówcy
zagościło rozczarowanie, więc po namyśle dorzuciłem mniej zdawkowo:
„Przecież ludzkie życie nie składa się z samych wielkich problemów. Te
naprawdę duże pojawiają się od czasu do czasu, natomiast na co dzień
zajmujemy się mnóstwem spraw drobnych i na pozór całkowicie
nieistotnych. Okazuje się jednak czasami, że one również mają dla
kształtu naszego życia znaczenie”.
Po tym wstępie, który
wydał mi się bardzo wzniosły i wyczerpujący, streściłem mojemu rozmówcy
wydarzenia sprzed kilku dni, jako ilustrację adekwatną do tematu. A było
tak:
Gdy już wszyscy, którzy byli na imprezie, podzielili
się z resztą towarzystwa swoimi wrażeniami i refleksjami o charakterze
ogólniejszym, niespodziewanie głos zabrał wysokiej rangi pracownik
korporacji, który pojawiał się na naszych spotkaniach niezbyt
systematycznie. „Korzystając z okazji chciałem wszystkich państwa
zaprosić do mnie w najbliższy czwartek na majówkę. Będzie grill, coś do
picia, żona zamierza zrobić kilka sałatek, karkóweczka już się
marynuje...” – kusił. „Będziemy czekali już od siedemnastej” – uzupełnił
niezbędne dane.
„W czwartek czy w piątek?” – upewnił się
wykładowca akademicki. Pracownik wielkiej firmy na moment stracił
pewność siebie, zajrzał do smartfona i odzyskawszy rezon potwierdził
swoje wcześniejsze słowa. „W czwartek” – stwierdził z naciskiem. „W
piątek wyjeżdżamy” – dodał wyjaśniająco.
„Ale w czwartek jest
jeszcze kwiecień” – zauważył nauczyciel akademicki i znacząco podniósł
palec. Przedstawiciel korporacji wpatrywał się w niego bez zrozumienia.
„Więc?” – zapytał niezobowiązująco. „Zaprosił nas pan na majówkę” –
przypomniał z naciskiem wykładowca. „Czepia się pan szczegółów” –
włączył się do dyskusji student. „Popatrzcie” – poprosił i pokazał
wszystkim na ekranie swego telefonu zdjęcie kartki, która kilka dni
wcześniej pojawiła się na bramie jednego z krakowskich kościołów.
„Nabożeństwa majowe rozpoczynają się 30 kwietnia. Codziennie o godz.
17.00” – głosił wydrukowany na komputerze napis. Prawie wszyscy
wybuchnęli śmiechem, tylko wykładowca akademicki zrobił obrażoną minę.
„To
straszne, że schematy życia składają się w poważnej części z elementów
nie tylko nieciekawych, ale również do niczego nieprzydatnych” –
przeczytał nagle na głos zdystansowany jak zwykle profesor. W rękach
trzymał książkę. „Disneyland” Stanisława Dygata.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz