Podobno Marilyn Monroe powiedziała kiedyś: „To ogromnie ułatwia
wybór, gdy wszystko jest jednakowe”. Wygląda jednak na to, że nie
wszyscy podzielają jej pogląd i gdy przedmioty, między którymi muszą
dokonać wyboru, są do siebie zbyt podobne, czują się źle, wpadają w
nastrój nieprzyjazny światu i innym przedstawicielom ludzkości, a nawet
buntują się przeciwko konieczności wybierania. Domagają się
zdecydowanego zróżnicowania, łatwo dostrzegalnych cech wyróżniających i
radykalnego przeciwstawienia. Takiego, które pozwoli jednoznacznie
ustalić, co jest dobre, a co złe.
„Nie znoszę wybierania
mniejszego zła” – oświadczył niedawno tegoroczny maturzysta. „Prawdziwy
wybór powinien być aktem pozytywnym, nie negatywnym” – dopełnił swoją
wypowiedź. Nie chciał słuchać wyjaśnień, że życie nie składa się z
samych skrajności, a tym bardziej nie w smak mu były krótkie wykłady na
temat tego, że nie zawsze możemy wybierać między jednoznacznym dobrem a
jednoznacznym złem. „To jest rozmywanie, które ma uzasadnić wybieranie
zła w takiej czy innej postaci” – naburmuszył się. „A już najbardziej
mnie irytują te wszystkie autorytety, które uzasadniają, dlaczego trzeba
wybierać nie między dobrem a złem, ale między mniejszym i większym
złem. To nie są żadne autorytety” – wydał zdecydowaną ocenę.
Pomyślałem,
że niewątpliwie ów maturzysta znalazłby wspólny język z pewną kobietą,
która poruszyła w dość wąskim gronie na skwerze podobną kwestię.
„Dawniej autorytetem był ktoś, kto myślał i mówił tak, jak inni by
chcieli. Dzisiaj jest nim ten, kto myśli i mówi to, czego się inni
spodziewają” – tłumaczyła zawile, ale wśród słuchaczy znajdowała
poparcie i zrozumienie, czego dowodziły aprobujące kiwnięcia głowami.
„To prawda” – potwierdził jakiś młody człowiek, wodząc wzrokiem za swoją
córeczką biegającą wokół z dużą lalką pod pachą. „Kiedyś autorytety
kształtowały poglądy ludzi. Dzisiaj ludzie szukają takich autorytetów,
które potwierdzą to, co oni sami myślą”. „Po prostu mamy epokę klaunów,
którzy zawładnęli masową wyobraźnią, bo zaczęli spełniać nawet najgorsze
zachcianki ludzi. To okropne, że nawet dziedzina wartości została
podporządkowana regułom podaży i popytu” – znów zabrała głos kobieta.
„Przede wszystkim regule maksymalizacji zysku” – dodał smutno ojciec
dziewczynki, która przykucnęła i w skupieniu rozgarniała trawę
przyglądając się czemuś. „Oliwko” – zawołał. „Nie brudź rączek, bo znowu
mama będzie miała do nas pretensje. A przecież nie chcemy, żeby na nas
krzyczała, prawda?”.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 7 maja 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz