piątek, 29 maja 2015

Obietnice, obietnice, obietnice

W dziejach narodów i społeczeństw pojawiają się zdarzenia, które pokazują i eksponują istniejące w nich rozbieżności, sprzeczności, rozdźwięki, antagonizmy, a nawet konflikty. Fakty te występują z różną częstotliwością, wydobywając na powierzchnię rzeczy i zjawiska, które latami i miesiącami egzystują podskórnie, w ukryciu, ale przecież permanentnie. Ich skutki mają wymiar szeroki, dotykający struktur i mechanizmów, według których funkcjonują duże zbiorowiska. Mają jednak także skutki w małych, nieformalnych grupach, które – wydawałoby się – nie stawiają sobie górnolotnych celów.
Tak było między innymi i w tym gronie. Gołym okiem można było dostrzec wśród zgromadzonych wokół stołu duże zróżnicowanie nastrojów. Niektóre twarze tryskały satysfakcją i nadzieją. Inne przysłaniał cień rozczarowania z lekką domieszką niepokoju. Rozmowa co chwilę utykała, niczym statek, któremu nie udaje się omijać gęsto występujących mielizn.
„Właściwie zostało już niewiele do obiecania” – podjął kolejną próbę przerwania ciszy właściciel firmy z grupy małych i średnich przedsiębiorstw. Wygłosił tę kwestię tonem, w którym trudno się było doszukać agresji, a nawet zaczepki. Raczej była to spokojna konstatacja. Jednak jedyny w całym gronie student potraktował ją bardzo osobiście. „Niektórzy składają obietnice bez cynizmu. Szczerze wierzą, że będą w stanie je wypełnić i mają zamiar to zrobić” – oświadczył z mocą. „Ale niektórym brak wiary” – dorzucił z pewnym smutkiem. „Wiary i cierpliwości” – doprecyzowała milcząca zwykle podczas spotkań pracownica jednego z centrów handlowych. Niektórzy z zebranych sprawiali wrażenie, jakby widzieli ją pierwszy raz w życiu. Może rzeczywiście wcześniej jej nie zauważali? Trudno powiedzieć.
„Obiecać nie grzech” – starał się łagodzić sytuację urzędnik samorządowy. Wyglądało na to, że mówi z przekonaniem i z własnego doświadczenia. „Ktoś powiedział, że lepsza złamana obietnica niż żadna” – przyszedł mu w sukurs wykładowca akademicki.
„Brzydzi mnie wasz cynizm” – student otrząsnął się jak pies, który zaliczył kąpiel. „Przekonacie się, że nie zawsze musi być źle i ponuro” - zapewnił. „Ja tam wierzę, że ludzie są dobrzy” – powiedziała gospodyni spotkania, wchodząc z nową porcją kawy w termosie. „I że moja wnuczka będzie żyła w lepszym świecie” – dodała i zabrała się za ponowne napełnianie filiżanek. Tylko po minie niektórych można się było domyślić, że wcale nie chcą dolewki.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz