W dziejach narodów i społeczeństw pojawiają się zdarzenia, które
pokazują i eksponują istniejące w nich rozbieżności, sprzeczności,
rozdźwięki, antagonizmy, a nawet konflikty. Fakty te występują z różną
częstotliwością, wydobywając na powierzchnię rzeczy i zjawiska, które
latami i miesiącami egzystują podskórnie, w ukryciu, ale przecież
permanentnie. Ich skutki mają wymiar szeroki, dotykający struktur i
mechanizmów, według których funkcjonują duże zbiorowiska. Mają jednak
także skutki w małych, nieformalnych grupach, które – wydawałoby się –
nie stawiają sobie górnolotnych celów.
Tak było między innymi
i w tym gronie. Gołym okiem można było dostrzec wśród zgromadzonych
wokół stołu duże zróżnicowanie nastrojów. Niektóre twarze tryskały
satysfakcją i nadzieją. Inne przysłaniał cień rozczarowania z lekką
domieszką niepokoju. Rozmowa co chwilę utykała, niczym statek, któremu
nie udaje się omijać gęsto występujących mielizn.
„Właściwie
zostało już niewiele do obiecania” – podjął kolejną próbę przerwania
ciszy właściciel firmy z grupy małych i średnich przedsiębiorstw.
Wygłosił tę kwestię tonem, w którym trudno się było doszukać agresji, a
nawet zaczepki. Raczej była to spokojna konstatacja. Jednak jedyny w
całym gronie student potraktował ją bardzo osobiście. „Niektórzy
składają obietnice bez cynizmu. Szczerze wierzą, że będą w stanie je
wypełnić i mają zamiar to zrobić” – oświadczył z mocą. „Ale niektórym
brak wiary” – dorzucił z pewnym smutkiem. „Wiary i cierpliwości” –
doprecyzowała milcząca zwykle podczas spotkań pracownica jednego z
centrów handlowych. Niektórzy z zebranych sprawiali wrażenie, jakby
widzieli ją pierwszy raz w życiu. Może rzeczywiście wcześniej jej nie
zauważali? Trudno powiedzieć.
„Obiecać nie grzech” – starał
się łagodzić sytuację urzędnik samorządowy. Wyglądało na to, że mówi z
przekonaniem i z własnego doświadczenia. „Ktoś powiedział, że lepsza
złamana obietnica niż żadna” – przyszedł mu w sukurs wykładowca
akademicki.
„Brzydzi mnie wasz cynizm” – student otrząsnął
się jak pies, który zaliczył kąpiel. „Przekonacie się, że nie zawsze
musi być źle i ponuro” - zapewnił. „Ja tam wierzę, że ludzie są dobrzy” –
powiedziała gospodyni spotkania, wchodząc z nową porcją kawy w
termosie. „I że moja wnuczka będzie żyła w lepszym świecie” – dodała i
zabrała się za ponowne napełnianie filiżanek. Tylko po minie niektórych
można się było domyślić, że wcale nie chcą dolewki.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz