Na marginesie szumu medialnego, jaki powstał ostatnio wokół
obsadzenia pewnego ważnego stanowiska, zebrało się nam na dyskusję o
szeroko rozumianej polityce kadrowej. Nie tylko w wymiarze państwowym,
ale wszelakim. Nastrój wokół stolika z kawą i ciastem był raczej daleki
od optymizmu.
„Straciłem świetnego specjalistę” – pożalił się
biznesmen z grupy małych i średnich przedsiębiorstw. Zanim zdążył coś
więcej powiedzieć, wtrącił się kąśliwie wykładowca akademicki: „Co,
konkurencja go podkupiła?”. Właściciel firmy pokręcił głową, ignorując
zaczepkę. „Nie, wyjechał za granicę” – powiedział smutno. „Czyli jednak
chodziło o kasę” – trzymał się swego pracownik uczelni. „Nie tylko. Były
tam jakieś względy rodzinne” – wyjaśnił przedsiębiorca i dorzucił
pospiesznie: „Nie mogę znaleźć nikogo na jego miejsce”.
„Bo pan by
od razu chciał mistrza świata i to najlepiej za śmieszne pieniądze” –
odezwał się niespodziewanie student w podobnym tonie jak przed chwilą
adiunkt. Biznesmen podniósł na niego znużone spojrzenie. „A co w tym
złego?” – zapytał szczerze. „Nie stać mnie na to, aby nieustannie uczyć
moich pracowników fachu. Ja mam firmę produkcyjną, a nie zakład
doskonalenia kadr albo uniwersytet” – odciął się przedsiębiorca, tym
razem już wyraźnie rozdrażniony.
„Problem jest poważny” –
pospieszył z odsieczą właścicielowi firmy urzędnik samorządowy. „Niby
tylu ludzi, nawet w wyższym wykształceniem, szuka pracy, ale okazuje
się, że znaleźć dobrego pracownika jest bardzo trudno. Mam na myśli
takiego, który naprawdę posiadałby potrzebną wiedzę i umiejętności.
Przeważają ludzie, w których trzeba bardzo dużo zainwestować. Nie tylko
pieniędzy, ale także mnóstwo czasu”.
„Wam się marzy, że szkoły i
uczelnie będą produkować gotowych fachowców wysokiej klasy? Z czego?” –
wykładowca akademicki starał się brzmieć ironicznie. Wyszło mu nie
najlepiej. „No pewnie, najprościej powiedzieć, że materiał do niczego” –
student natychmiast poczuł się dotknięty. „To system jest do chrzanu, a
nie uczniowie i studenci” – zadeklarował, biorąc na siebie rolę
reprezentanta całej młodej generacji.
„Kto chce pomagać ludziom i
zbawiać świat, zawsze uderzy w czyjś interes. Wszystkim nie możesz
dogodzić, to niemożliwe” – odezwał się nagle ze swego kąta pod oknem
profesor. Wpatrywał się z uporem w ekran urządzenia, które było za duże
na telefon komórkowy, a za małe na tablet. Nikt poza nim nie wiedział,
że cytat pochodził z opowiadania Karela Čapka o pewnym piekarzu, które
właśnie sobie czytał.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz