czwartek, 17 grudnia 2015

Selfie, którego nie było

Ktoś mnie zapytał, dlaczego od pewnego czasu przestałem w cotygodniowych felietonach relacjonować pogaduszki przy grillu albo kawie i herbacie z ciastkiem, a skupiłem się niemal całkowicie na kwestiach związanych z mediami. Powodów jest kilka.
Jeden z nich dotyczy samych spotkań, których przebieg relacjonowałem. W opisywanym przeze mnie gronie doszło w minionych tygodniach do radykalnej polaryzacji stanowisk w wielu kwestiach. Wzrósł przy tym gwałtownie poziom emocji, co znalazło wyraz w stosowanym przez uczestników języku i argumentacji. W rezultacie część stałych bywalców spotkań się wykruszyła, co wpłynęło z kolei na częstotliwość zgromadzeń. Z tego, co słyszałem, wynika, że życie towarzyskie większości omawianej grupy toczy się obecnie w kręgach bardziej jednolitych pod względem poglądowym.
Wśród wielu powodów jest również ten dotyczący mediów. Ich rola nie tylko w opisywaniu i opowiadaniu rzeczywistości, ale także w jej kształtowaniu i formowaniu dotyczących jej ocen i opinii odbiorców jest nie tylko ogromna, ale też coraz bardziej specyficzna.
Coraz częściej ze świata mediów słychać, że obiektywizm jest tam mitem i w związku powyższym dziennikarz nie musi być obiektywny. Problem jest elementem szerszego zagadnienia dotyczącego statusu dziennikarza – czy jest on obserwatorem czy uczestnikiem zdarzeń. Zapewne dyskusje w tej materii będą się toczyć długo i z różnym natężeniem.
Mnie jednak coraz bardziej interesuje sprawa rzetelności w działaniach mediów. Prawo prasowe nakłada na dziennikarzy obowiązek szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych. Po czym poznać, że dziennikarz jest rzetelny? Według słownika po tym, że wypełnia należycie swe obowiązki, a także po tym, że efekt jego pracy jest zgodny z prawdą, wiarygodny.
I tu zaczynają się poważne schody na naszym podwórku. W ciągu kilku dni natknąłem się na dwa przykłady potwierdzające taką diagnozę. Pierwszy dotyczy 13 grudnia. Dziennikarze o całkiem znanych nazwiskach zaczęli kolportować wiadomość, że w jednym kanałów informacyjnych właśnie tego dnia nadano wywiad z człowiekiem, który w dniu wprowadzenia stanu wojennego był rzecznikiem ówczesnego rządu. Okazało się, że to nieprawda. Jednak iluś ludzi pierwszą informację poznało, a jej sprostowania nie.
Droga sprawa jest może mniej oburzająca, ale jednak mocno wstydliwa. Sporo mediów, w tym także kościelnych, upowszechniło z entuzjazmem, radosną fotę papieża Franciszka, opisują ją jako pierwsze w dziejach selfie zrobione przez Następcę św. Piotra. Niestety, rychło wyszło na jaw, że rzekomy profil Stolicy Apostolskiej na Instagramie jest nieprawdziwy, jak i samo zdjęcie nie zostało zrobione własnoręcznie przez Papieża.
Zjawisko bezmyślnego kopiowania i powielania niesprawdzonych informacji zaczyna być w mediach poważnym problemem, a dla odbiorców dotkliwym i groźnym utrapieniem. Wygląda na to, że tylko oni są w stanie wymóc na pracownikach mediów powrót do kryterium prawdy, jako podstawowej zasady pozwalającej upowszechnić jakąś wiadomość.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz