To był pierwszy roboczy dzień nowego tygodnia. Rano. Po dróżkach
dyskontu na peryferiach miasta ospale wędrowało kilkoro klientów. W
kolejce do kasy cztery osoby, z których tylko jedna zrobiła naprawdę
spore zakupy. Na końcu kolejki dwóch młodych mężczyzn. Jeden z nich
trzymał w ręce otartą puszkę piwa, z której od czasu do czasu brał łyk
napoju. Wymieniali dość głośno uwagi dotyczące minionego weekendu i
pracy, do której, jak można się było domyślić z tego, co mówili, byli w
drodze. „W sklepie nie wolno pić piwa” – odezwała się nagle zdecydowanym
głosem kasjerka, nie przerywając skanowania produktów ze sporej sterty
na taśmie.
Młodzi mężczyźni zamilkli. Poczuli na sobie wzrok
klientów z kolejki i spomiędzy najbliższych półek. Ale cisza nie trwała
długo. „Kasuj, kasuj, nie interesuj się” – polecił tonem nieznoszącym
sprzeciwu ten z otwartą puszką piwa i znów przytknął ją do ust. Jego
głos było słychać w całym sklepie. Także wtedy, gdy wygłaszał do swojego
kumpla chamskie i wulgarne uwagi dotyczące kasjerki. „Tu nie wolno pić
piwa!” – znacznie głośniej niż poprzednio powtórzyła kobieta. Znów
usłyszała instrukcje, czym powinna się zająć, okraszone epitetami.
Umówionym
sygnałem wezwała ochronę. Po chwili przy kasie pojawiła się
umundurowana dziewczyna o delikatnej urodzie. Przez chwilę sprawiała
wrażenie kogoś, kto nie bardzo wie, jak postąpić, ale szybko nabrała
pewności siebie i stanowczym głosem powiedziała: „Zapraszam pana do
biura”. Amator picia w sklepie porannego piwa spojrzał na swego
towarzysza, a potem na klientów, którzy dołączyli do kolejki lub
zaciekawieni wyszli spomiędzy półek. Mruknął coś pod nosem i trzymając
wciąż w ręce otarte piwo poszedł na zaplecze. W drzwiach czekała kolejna
pracownica, znacząco starsza od kasjerki i ochroniarki. Minutę później
dzwoniła na policję. Kumpel sprawcy zamieszania nawet nie próbował mu
towarzyszyć na zaplecze. Nerwowo sięgnął po komórkę. Lekko
przestraszony, pełnym pretensji głosem, przedstawiał komuś sytuację. Nie
krył, że spodziewa się pomocy. Sprawiał wrażenie człowieka, który w
ogóle nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi.
„Dzielne
dziewczyny” – skomentowała znajoma, gdy kilka dni później relacjonowałem
zdarzenie. „I odważne” – dodał jej mąż. „To prawda” – przytaknął
urzędnik, pracujący w pewnej ważnej instytucji. „Coraz rzadziej starcza
ludziom odwagi, żeby zareagować na zło” – uzupełnił tonem znawcy
zagadnienia. „Wolą udawać, że nie widzą albo że nic się nie stało.
Jesteśmy coraz bardziej znieczuleni na zło. Może to przez media?” –
kontynuował refleksyjnie, niekoniecznie oczekując odpowiedzi. „Cała
nadzieja w kobietach” – wpadła mu w słowo znajoma. Urzędnik i jej mąż
spojrzeli na nią uważnie, ale nie podjęli tematu.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 8 września 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz