czwartek, 1 września 2016

Ktoś to nawet ładnie nazwał

Lato powoli szykuje się do odejścia, więc spotkania w parku nabierają szczególnego charakteru i atmosfery. Można odnieść wrażenie, że nawet nieznajomi rozmawiają mniej powierzchownie niż w innych okresach. Tak, jakby szukali zakotwiczenia w obliczu nadchodzącej jesieni. Wobec tak wyraźnego przejawu przemijania.
„To już nie te czasy, gdy ludzie żyli razem, troszczyli się jedni o drugich, sąsiedzi naprawdę się interesowali sąsiadami, a nie tylko mówili sobie dzień dobry na schodach” – westchnął wcale nie taki stary pan w lekko wypłowiałej wiatrówce i zaczął opowiadać, co się dzieje w czteropiętrowym bloku, w którym mieszka jego córka. Jeden z lokali na samej górze zajmuje pięć osób. Kobieta, troje dzieci i mężczyzna. Nie są małżeństwem i facet nie jest ojcem wszystkich maluchów. Jest natomiast wyjątkowo wytrwałym damskim bokserem. Dzień w dzień tłucze kobietę, z którą mieszka. „Wszyscy to słyszą, bo dom z czasów PRL-u i ściany cieniutkie, a kobieta strasznie krzyczy. Dzieci płaczą. Ale nikt nic nie robi, każdy tylko czeka, aż się codzienny rytuał skończy” – smutno relacjonował pan w wiatrówce. „Boją się?” – zapytał ktoś z przypadkowych słuchaczy. „To by było jakieś wytłumaczenie” – ożywił się pan. „Ale wcale nie. Po prostu nie chcą się mieszać. Jak moja córka chciała zadzwonić po policję, to jej telefon z rąk wyrwali. Powiedzieli, że nie będą się włóczyć po komisariatach i sądach. Wytłumaczyli, że musi przywyknąć, że to tylko pół godziny dziennie” – wyjaśnił i poprawił kołnierz wiatrówki.
Wokół betonowego stolika z szachownicą w parku zapadła cisza. „Takie czasy” – podsumowała po chwili kobieta z dwójką dzieci, które biegały wokół. „To przez te media. Dostarczają nam nieustannie takie dawki zła, że obojętniejemy. Ktoś to nawet ładnie nazwał – globalizacja obojętności”.
Matka dwójki dzieci nie pamiętała, że to sformułowanie charakterystyczne dla papieża Franciszka. Użył go już wielokrotnie. Na przykład w orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Pokoju. I też wspomniał o roli mediów. Napisał m. in. „Niestety, musimy stwierdzić, że charakterystyczny dla naszych czasów wzrost informacji sam przez się nie oznacza zwiększenia uwagi na problemy, jeśli nie towarzyszy mu otwarcie sumienia w poczuciu solidarności. Może on wręcz pociągać za sobą pewne nasycenie, które znieczula i w jakimś stopniu relatywizuje powagę problemów”.
Gdy kilka dni później podzieliłem się tą historią w pewnym gronie ludzi mających wpływ na media i nie tylko, rozpoczęła się gorąca dyskusja. Spierano się wokół kwestii, czy obojętność sąsiadów na los maltretowanej kobiety jest wynikiem jej globalizacji czy też globalizacja obojętności jest skutkiem braku zainteresowania i zatroskania o tych, którzy żyją tuż obok, za ścianą.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz