czwartek, 2 lutego 2017

Powrót dzieła

Gdy autor tworzy dzieło, rzadko kiedy potrafi przewidzieć, jakie będą jego losy. Czy zostanie dostrzeżone, będzie szeroko komentowane, trafi do wielu odbiorców i wpłynie na ich sposób widzenia świata, myślenia, na ich decyzje? Czy też przejdzie niemal lub wcale bez echa, zasilając zbiór ludzkich wytworów może i wybitnych, ale takich, które nie trafiły w odpowiedni punkt czasoprzestrzeni? A jeśli nawet w pierwszej chwili skupi na sobie uwagę, to czy szybko pójdzie w zapomnienie, stając się, może ważną, ale jednak tylko częścią przeszłości, nazywaną „dorobkiem kultury”? Może uda się dziełu po jakimś czasie wrócić? Może ktoś po latach dostrzeże jego ponadczasowość i aktualność w każdym punkcie ludzkich dziejów?
Tak zdarza się, na przykład, niektórym książkom. Po pierwszym okresie dużego zainteresowania, stopniowo zanurzają się w kurz bibliotecznych półek, jakby przechodziły na wieczną zasłużoną emeryturę. Czasem ktoś zechce skorzystać z ich treści, ich mądrości, z wiedzy, którą w sobie skumulowały, z ludzkiego doświadczenia i emocji, które przechowują, ale po takich pojedynczych odwiedzinach zapada znów cisza i bezruch zapomnienia aż do chwili, gdy...
No właśnie. Powody powrotów książek w nurt współczesności bywają rozmaite. Czasami wystarczy, że ktoś znany, popularny, może obdarzony autorytetem, a może tylko celebryckim blichtrem, coś o książce wspomni, przyzna, że ją przeczytał i coś dla niego znaczyła.
Wygląda jednak na to, że w dzisiejszych czasach najlepszym sposobem na „drugie życie” książki jest film. Jeśli po korzystającą z zasłużonego odpoczynku książkę sięgnie dobry reżyser, wtedy jej szanse na powrót do pierwszej linii czytelniczej gwałtownie rosną.
Właśnie coś takiego zdarzyło się wydanej w 1966 roku powieści japońskiego pisarza Shūsaku Endō zatytułowanej „Milczenie”. Gdy pojawiła się na półkach księgarskich, wywołała dużo silnych reakcji. Zajmowali się nią nie tylko spece od literatury, ale również teolodzy. Nie bez powodu. Endō napisał książkę o wierze, o tym, w jakich sytuacjach człowiek może się jej zaprzeć, o byciu chrześcijaninem. Ale to także książka o tym, że Bóg milczy wtedy, gdy - po ludzku - sadząc, jego obowiązkiem jest zareagować, odezwać się, zaingerować bezpośrednio w dzieje człowieka.
Tę właśnie książkę przez prawie trzydzieści lat próbował zekranizować Martin Scorsese. I wreszcie mu się udało. Czy nakręcił arcydzieło? To się okaże. Jednak dzięki filmowi książka wróciła. Właśnie wydało ją w Polsce wydawnictwo Znak.
Przeczytałem ją pełen zdumienia, że jeszcze kilka tygodni nie wiedziałem o jej istnieniu. Bo moim zdaniem to jedna z tych książek, które powinien przeczytać każdy człowiek wierzący w Jezusa Chrystusa i traktujący te wiarę poważnie.
Dobrze, że dzięki słynnemu reżyserowi wróciła. Oby na jak najdłużej.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz