Jeśli uznać Internet za ocean, to moje codzienne zanurzanie w jego
odmętach nie przypomina nawet zanurzenia dużego palca od nogi w bijących
o brzeg falach. Mam pewną "stałą trasę", która wykonuję każdego dnia, a
oprócz tego zdarza mi się zanurkować tu czy tam w obszary dotąd
niepenetrowane przeze mnie. Zarówno codzienna "obowiązkowa" przebieżka,
jak i dorywcze skoki w bok, upewniają mnie, że globalna sieć zamienia
się, a właściwie już się zamieniła, w ogromny zbiór nisz i grajdołów, w
których trwa w najróżniejszych dziedzinach, od polityki po zbieranie
motyli, wzajemna adoracja pomieszana z pielęgnowaniem zawiści.
Nawet
to moje płytkie i przybrzeżne wglądanie w Internet pokazuje, jak bardzo
światy budowane w sieci, różnią się nie tylko od siebie, ale od tego,
co za oknem. Problem jednak w tym, że nie Internet jest tu winien. On
tylko pokazuje to, co się dzieje w ludzkich umysłach. Obrazuje jak
bardzo mentalne światy odstają nie tylko jeden od drugiego, lecz
również, czy może raczej przede wszystkim, od tego, co namacalne.
Niszowość sieci jest jedynie odbiciem niszowości świata, który sobie
stworzyliśmy z pełnym zaangażowaniem sił i środków. Fragmentaryczność
odbioru rzeczywistości jest zasadą, na której całe przedsięwzięcie się
opiera. Każdy wybiera sobie jedynie to, co mu odpowiada, co mu pasuje do
układanki, pod nazwą "świat". W ten sam sposób wybiera ludzi, których
do tego "świata" wpuszcza. Reszta to kosmici. Groźni i z założenia wrogo
nastawieni.
Przyszło mi do głowy, że można by
przynajmniej na poziomie Internetu przyznawać doroczną nagrodę i tytuł
"Odklejonego". Zdobywca lub zdobywcy tytułu "Odklejonego roku"
otrzymywaliby stosowną statuetkę i satysfakcję wynikającą z faktu, że
wszyscy inni by im niesłychanie zazdrościli tak skutecznego unikania
kontaktu z brutalnością zwykłej rzeczywistości. stukam.pl
środa, 12 czerwca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz