piątek, 15 listopada 2013

Tak się teraz robi informację

To było sporo lat temu. Wtedy, gdy jeszcze wydawało się, że w branży obowiązują wciąż zasady wypracowane przez dziesięcio, a może nawet stulecia.

Razem z dużą grupą dziennikarzy „obsługiwałem” pewne ważne wydarzenie, związane z życiem Kościoła, ale nie tylko. Sytuacja była trudna, ponieważ organizatorom przedsięwzięcia udało się przedstawicieli mediów skutecznie zostawić za drzwiami i przez wiele godzin nie wiadomo było, co się tam naprawdę dzieje. Zapowiadana wcześniej konferencja prasowa wciąż nie mogła dojść do skutku, nerwowość wśród reporterów rosła, mnożyły się domysły i wyobrażenia, cierpliwość wystawiona byłą na potężną próbę. W dodatku dostęp do mobilnego Internetu nie był wtedy taką oczywistością, jak dzisiaj.

W pewnym momencie na schodach pojawił się jeden z – nazwijmy to tak – domowników. Przeszedł, obdarzając zmęczonych czekaniem dziennikarzy sympatycznym uśmiechem. Do jednego z nich nawet pomachał, jak do znajomego, a z kolejnym się przywitał i zamienił dwa albo trzy zdania. Po czym zniknął w jakichś drzwiach.

Paru kolegów dziennikarzy zainteresowało się treścią krótkiej rozmówki. „Co on ci powiedział? Wie, do czego tam w końcu doszli?” – zaczęli indagować towarzysza trwającej już wiele godzin niedoli. Przywitany reporter wzruszył ramionami i powtórzył z lekceważeniem treść rozmowy. „On to tylko słyszał od koleżanki, która im wodę mineralną zanosiła. To żadna wiadomość. Raczej plotka”.

Prawie wszyscy z rozczarowaniem wrócili na swoje dotychczasowe miejsca i zapadli znów w stan oczekiwania. Prawie. Bo siedząca obok mnie na ławce dziennikarka jednego z mediów elektronicznych zaczęła nerwowo wydzwaniać do swojej redakcji. Po czym z absolutną pewnością podyktowała jako news to, co przed chwilą usłyszała w przytoczonej przez innego dziennikarza rozmowie. „Daj to natychmiast!” – mówiła do kogoś stanowczo.

„Co pani robi?” – zdziwiłem się. „Przecież to tylko plotka. Całkowicie niewiarygodna”. Popatrzyła na mnie z wyższością. „Ale jeżeli to okaże się prawdą, my będziemy pierwsi i wszyscy będą się na nas powoływać” – wyłuszczyła mi, jak małemu dziecku.

Czekaliśmy jeszcze dwie i pół godziny. To, co usłyszał w rozmowie z domownikiem dziennikarz, okazało się w niewielkim stopniu zgodne z prawdą. A jednak dziennikarka miała wyraz triumfu na twarzy. „A widzi ksiądz? Tak się teraz robi informację” – powiedziała mi, idąc do samochodu. „Informację?” – zdążyłem wyrazić zdziwienie, zanim trzasnęła drzwiczkami.

To było, jak już wspomniałem, wiele lat temu. Dzisiaj powtarzanie plotek i pogłosek bez żadnej weryfikacji, nikogo już w mediach, nawet tych uchodzących za bardzo poważne i wiarygodne, nie dziwi. No, może prawie nikogo. Mnie i kilku moich znajomych jednak wciąż zdumiewa. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz