piątek, 8 listopada 2013

W kolejce do autora sukcesu

Zaraz po ogłoszeniu sukcesu ustawiła się długa kolejka do jego autora. Ściskali mu ręce i uśmiechali się szeroko, starając się powiedzieć jakiś oryginalny komplement. Staliśmy ze znajomym nieco z boku, obserwując całą scenę. Na tyle blisko, żeby słyszeć, co mówiono.

„A ty nie dołączysz do ogólnej radości?” – wyszeptałem znajomemu prosto w ucho. „Nie pogratulujesz?” – dociekałem. „Zdążę” – uspokoił mnie również szeptem. „A tak na marginesie, wiesz, co o gratulacjach powiedział Julian Tuwim?”. Nie wiedziałem. „Powiedział, że gratulacje to najuprzejmiejsza forma zawiści” – poinformował mnie cicho. Parsknąłem pospiesznie tłumionym śmiechem, skupiając na sobie uwagę znacznej części kolejki, która nagle wydała mi się strzałą albo ostrą dzidą wymierzoną w autora sukcesu. Zacząłem uważniej obserwować twarze i dłonie gratulujących. Wypatrywałem szczerości. I czegoś jeszcze. Czegoś, czego nawet sam przed sobą nie miałem odwagi nazwać. Zwłaszcza, że mój znajomy wysyczał mi do ucha ni w pięć ni w dziewięć kolejną sentencję. „U sąsiada zbiory zawsze wydają się lepsze, a jego krowa daje więcej mleka” – zakomunikował. Wiedziałem, że to słowa Owidiusza. Wiedziałem też, że jeśli szybko nie zareaguję, mój znajomy wygłosi jeszcze kilkanaście cytatów na temat zazdrości. Był dobry w tym temacie.

„A zazdrość nie wie co sen, i po cichu zabija” – szepnąłem pospiesznie. „Dobre” – pochwalił znajomy bez szczególnego entuzjazmu. „Nie znałem tego. Sam wymyśliłeś?” – zapytał niejednoznacznie. „Nie. To Jacek Karczmarski” – wyjaśniłem. Znajomy w milczeniu trawił swoją porażkę i tak jawny pokaz niewiedzy.

W tym momencie do autora sukcesu podszedł niezbyt, jak na okoliczności, elegancko ubrany mężczyzna. Wszyscy wiedzieli, że to największy rywal i konkurent autora. Nagle zrobiło się cicho, jakby ktoś maczetą uciął wszystkie toczone szeptem i półgłosem rozmowy.

„Cieszę się” – powiedział mało elegancki facet i obaj z autorem sukcesu padli sobie w objęcia.

„Ja nie mogę. On to powiedział szczerze!” – znajomy boleśnie dziobnął mnie łokciem w bok. „Życz, a będzie ci życzone” – spuentowałem, rozcierając bolące żebra. I pomyślałem, że muszę napisać felieton o zazdrości. Chociaż właściwie nie o zazdrości, tylko o jej odwrotności. O umiejętności cieszenia się z czyjegoś sukcesu. Sukcesu rodzinnego, zawodowego, finansowego, artystycznego bliższych i dalszych krewnych, sąsiadów, znajomych, koleżanek i kolegów.

Wsparty na duchu tym pomysłem ustawiłem się razem ze znajomym na końcu kolejki do autora sukcesu. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz