Znajomy przyłapał mnie z niewyraźną miną. Pod naciskiem jego dociekań
wyznałem w końcu, skąd się wzięła. Chodziło o to, że coraz częściej
nawet zupełnie obcy ludzie pytają, co myślę na jakiś temat. Chcą znać
moje zdanie. Moją opinię. Przy czym wachlarz poruszanych przez nich w
pytaniach tematów jest niesłychanie szeroki.
Znajomy nie
za bardzo chwytał, na czym polega problem. „Powinieneś się cieszyć z
tych pytań” – zawyrokował stanowczo. „To znaczy, że uważają cię za
autorytet”. „Autorytet?!” – zawołałem. „Ależ ja się na większości tych
spraw zupełnie nie znam! Jak więc mogę się autorytatywnie wypowiadać?”.
Znajomy,
który jest namiętnym oglądaczem tak zwanych kanałów informacyjnych w
telewizji, nadal nie podzielał mojego zaniepokojenia. „A twoim zdaniem
ci, którzy na bieżąco omawiają wydarzenia w telewizorze znają się na
tym, o czym mówią?” – zapytał raczej retorycznie i bez zająknienia
przytoczył cztery przykłady z jednego tygodnia, pokazujące
niekompetencję ludzi, których nazwał „zawodowymi komentatorami”. „Nikt
się przecież nie zna na wszystkim” – pocieszał mnie z zaangażowaniem.
„Ale to przecież nie znaczy, że człowiek nie może mieć w każdej sprawie
swojego zdania”.
„Wiesz co?” – opanowała mnie nagle troska
o mojego znajomego. „Ty może jednak ogranicz trochę wchłanianie
telewizyjnych treści” – zaproponowałem tonem lekarza, który nie wie, jak
powiedzieć pacjentowi, że powinien rzucić palenie. „Sprawiasz wrażenie
kogoś, komu nie przeszkadza wyśmiewana nawet w Internecie zasada ‘Nie
znam się, dlatego się wypowiem’...”.
Znajomy w ogóle nie
poczuł się dotknięty. „Oj tam, masz przecież jakąś ogólną wiedzę i
potrafisz kojarzyć fakty, więc zawsze coś sensownego powiesz. Spójrz na
to, jak na coś w rodzaju misji. To nieprawda, że ludzie dzisiaj nie
potrzebują autorytetów. Potrzebują ich bardziej, niż kiedykolwiek” –
stwierdził tak poważnie, że aż wstrzymałem oddech. „A poza tym zawsze
możesz przeczytać jakiś artykuł na dany temat, dokument, książkę lub
kogoś bardziej fachowego zapytać” – doradził.
„Nie
wystarczy przeczytać mądry dokument, żeby się z sensem wypowiadać na
temat, który jest w nim poruszony” – przytoczyłem własne słowa, które
umieściłem kilka dni wcześniej w Internecie pod wrażeniem pewnej
dyskusji, której stałem się mimowolnym świadkiem. Jeden z jej
uczestników obficie sypał cytatami z ważnego dokumentu tylko po to, aby
uzasadnić nimi jakąś kompletnie bzdurną tezę, której sam był autorem.
Widać było, że dokument czytał, ale absolutnie go nie zrozumiał.
Znajomy orzekł jednak, że szukam dziury w całym i uchylam się przed spełnianiem ludzkich oczekiwań. Poczułem się winnym... stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz